Z dumiewające jest, że informację o rezygnacji Benedykta XVI jako pierwsze nie podały ani Radio Watykańskie, ani „L’Osservatore Romano”, ani Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, lecz włoska dziennikarka pracująca dla agencji informacyjnej ANSA, Giovanna Chirri. Pomogła jej w tym dobra znajmomość łaciny - skończyła bowiem studia filozoficzne, ale jeszcze w liceum nauczyła się języka łacińskiego i greckiego. W poniedziałek 11 lutego 2013 r. śledziła transmisję z konsystorza zwyczajnego. Słuchała wygłaszanego w języku łacińskim, czyli w języku Kościoła, przemówienia kard. Angelo Amato dotyczącego kanonizacji 800 męczenników z Otranto, Kolumbijki oraz Meksykanki. Następnie zabrał głos Benedykt XVI. Zwykle Papież w tym momencie wypowiada po łacinie rytualną, krótką formułę. Giovanna Chirri zorientowała się jednak, że Benedykt XVI nie poprzestał na tym, lecz kontynuował swe przemówienie. Rozumiała wyraźnie wypowiadane po łacinie słowa o rezygnacji i nie wierzyła swym uszom - Benedykt XVI oświadczał, że ustępuje z urzędu następcy św. Piotra. Była to wiadomość tak nieprawdopodobna, że nie mogła jej przekazać bez potwierdzenia. Zadzwoniła na numer telefonu komórkowego ks. Federico Lombardiego SJ, dyrektora Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, ale nie odebrał. Zadzwoniła więc do swego redaktora naczelnego, by powiadomić agencję ANSA o tej sensacyjnej wiadomości. W tym samym momencie oddzwonił do niej ks. Lombardi, który potwierdził, że Papież ogłosił swoją dymisję. O godz. 11.46, a więc kilka minut po wygłoszeniu na konsystorzu papieskiego oświadczenia, agencja ANSA, jako pierwsza, podała wiadomość, która w ciągu kilku sekund obiegła cały świat. W ten sposób watykanistka Giovanna Chirri przeszła do historii jako dziennikarka, która ogłosiła światu ustąpienie Benedykta XVI z urzędu papieskiego.
„Dziękuję wszystkim, którzy na wzór Zbawiciela, są dla bliźniego narzędziami uzdrowienia przez swoje słowo i swoją wiedzę, przez serdeczność i modlitwę” - stwierdził Franciszek w rozważaniu przed modlitwą „Anioł Pański”. Ojciec Święty zaapelował też o pokój na Ukrainie i w innych regionach świata ogarniętych wojną. Tekst jego przesłania opublikowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.
W dzisiejszej Ewangelii (Łk 15, 1-3. 11-32) Jezus zauważa, że faryzeusze, zamiast być zadowoleni, że grzesznicy przychodzą do Niego, oburzają się i szemrają za Jego plecami. Tak więc Jezus opowiada im o ojcu, który miał dwóch synów. Jeden opuszcza dom, ale później, gdy popada w nędzę, wraca i zostaje przyjęty z radością. Drugi, „posłuszny” syn, oburzony na ojca, nie chce wejść na ucztę. Jezus w ten sposób objawia serce Boga - zawsze miłosierne wobec wszystkich; leczy nasze rany, abyśmy mogli kochać się jak bracia.
Skąd tak ogromne zainteresowanie św. Andrzejem Bobolą w ostatnich latach? Jak doszło do pojawienia się owego, znaczącego sanktuarium tego świętego w Strachocinie k. Sanoka?
To prawda, że nie zdarzyło się dotąd, aby papież ogłosił encyklikę poświęconą postaci pojedynczego świętego. A tak uczynił Pius XII w 1957 r. z okazji 300. rocznicy śmierci św. Andrzeja Boboli. W encyklice Invicti athletae Christi (Niezwyciężony bohater Chrystusa) papież opisał ze szczegółami, jak Bobola zginął w Janowie Poleskim 16 maja 1657 r., bestialsko zamordowany przez Kozaków. Gdyby wyparł się wiary w Chrystusa, uszedłby z życiem. Jego kapłańska wierność wprawiła zbrodniarzy w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem bili go biczami, wyrwali mu prawe oko, w różnych miejscach zdarli mu skórę, okrutnie przypiekali rany ogniem i nacierali je szorstką plecionką. Nad jego kapłaństwem znęcali się, obcinając mu uszy, nos i wargi, a język wyrwali przez otwór zrobiony w karku, ostrym szydłem ugodzili go w serce. Aż wreszcie, ok. godz. 3 po południu, dobili go cięciem miecza. Pius XII zakończył wstrząsający opis słowami: „Odziany w purpurowy ornat własnej krwi złożył Bogu swą ostatnią i najdoskonalszą ofiarę – samego siebie”. Jak z tego widać, męczeństwo Andrzeja Boboli było podobne do drogi krzyżowej Jezusa. Taką też drogę krzyżową Andrzeja Boboli zbudował w Strachocinie ks. Józef Niżnik.
Dwóch 18-latków zginęło po dachowaniu samochodu, do którego doszło nad ranem w Chełmie (Lubelskie). W środku było 10 młodych osób. Kierujący samochodem był pijany.
Podkom. Kamil Karbowniczek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie przekazał PAP, że ok. godz. 4 w niedzielę przy ul. Ogrodowej w Chełmie kierujący samochodem 19-latek zjechał z drogi, uderzył w słup latarni oświetleniowej i ogrodzenie posesji, po czym pojazd dachował.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.