Reklama

Niedziela Przemyska

Wspomnienie o ks. Kazimierzu Bugielu

Z obfitości serca mówiły jego usta

Niedziela przemyska 7/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

wspomnienia

Archiwum ks. Stanisława Bartmińskiego

Śp. ks. Kazimierz Bugiel

Śp. ks. Kazimierz Bugiel

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czytelnicy przemyskiej edycji „Niedzieli” często spotykali się na jej łamach z ks. Kazimierzem Bugielem, autorem licznych ciekawych tekstów. Dziś spotykamy go w innej formie, nie jako autora, lecz jako bohatera artykułu. Odszedł on spośród żyjących pod koniec minionego roku. Niech to wspomnienie przybliży nam postać niewątpliwie jednego z wybitniejszych kapłanów naszej archidiecezji.

Ks. Kazimierz, wysoki, lekko pochylony, z wydatnym nosem i wąskimi, głęboko osadzonymi oczyma, na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie surowego, wręcz groźnego. Grozę potęgował jego donośny głos. W bliższych kontaktach był jednak serdeczny, chociaż nie bez maniery pedagoga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Urodził się w 1929 r., w podjasielskim Żarnowcu, należącym wówczas do parafii w Jedliczu. Tam też został pochowany. Szczerze bolał nad tym, że z Żarnowca, w którym - jak mówił - jest tylu wartościowych ludzi, jest tak mało powołań kapłańskich, dlatego chciał tu spocząć, by nawet po śmierci jego grób był przypomnieniem dla młodych chłopców, może okazją do zadumy nad powołaniem życiowym.

Reklama

Po maturze zapukał do bram przemyskiego Seminarium Duchownego, w czasie szczególnie trudnym dla Kościoła polskiego i przemyskiego Seminarium. Po latach ks. Kazimierz z okazji 50-lecia święceń kapłańskich ciepło wspominał zarówno wychowawców jak i powojenne warunki, w jakich egzystowało seminarium. Trudno było nabyć żywność, narzucono limit w przydziale prądu elektrycznego, węgla opałowego, wszelkie konieczne remonty były kontrolowane, a materiały budowlane z przydziału. Nabycie podręczników było marzeniem ściętej głowy, podobnie jak obrazków prymicyjnych. Przepisywało się książki na maszynie - ksera przecież nie było - na papierze zdobywanym spod lady, dzięki życzliwym przemyskim ekspedientkom.

Reklama

27 czerwca 1954 r. ks. Kazimierz, wraz z 36 kolegami, został wyświęcony na kapłana w katedrze przemyskiej, przez bp. Franciszka Bardę. Został skierowany do pracy w Manasterzu k. Kańczugi. Młody wikariusz złożył podanie do Wydziału Oświaty o zezwolenie na nauczanie religii w szkole. Zezwolenia nie otrzymał. Nikt nie otrzymał aż do 1956 r. Księża organizowali naukę w punktach katechetycznych, w budynkach gospodarczych, przy kościele. Wszystko wynagradzała postawa wiernych: Jak po latach napisał ks. Kazimierz: „pełne kościoły, 100 procent dzieci i młodzieży na katechezie” - to była nagroda i zachęta do pracy. A pracy mu nie brakowało także na kolejnych placówkach wikariuszowskich i proboszczowskich: Kamień, Nozdrzec, Szklary koło Dynowa, Wola Zarczycka. Potem przez Hartę k. Dynowa trafił do podprzemyskich Bolestraszyc. W 1982 r. został proboszczem w Brzyskach niedaleko rodzinnego Jedlicza. Po 7 latach odszedł do Pisarowic, a po kolejnych dwóch do Babic. Przychodząc na miejsce ks. prał. Jana Osypki, który po 40 latach proboszczowania pozostał na miejscu jako emeryt, po raz kolejny przyszedł - jak to mówiło się w naszych księżowskich kręgach - „na zięcia”: nowe środowisko, nowi ludzie i stary proboszcz, znający tych ludzi, ich rodziców, często dziadków od dziecka. Zwykle nie jest to sytuacja komfortowa. Jednak ks. Kazimierz radził sobie dobrze. Opiekował się emerytem, „swoim prałatem”, przez kilka lat, do jego śmierci w grudniu 1997 r. Wcześniej też jako wikariusz adiutor, potem proboszcz, opiekował się starszymi proboszczami. Ks. Kazimierz miał wielkie serce. Dla wszystkich. Wymógł np. na urzędnikach kurialnych, by wysyłając księdzu emerytowi 300 zł miesięcznej zapomogi nie potrącali kilku złotych na koszta przesyłki, jak to wcześniej bywało.

Odwiedzał chętnie kolegów i chętnie przyjmował odwiedziny. Późnym latem chyba 2010 r. wybrał się swoim polonezem do kolegi ks. Antoniego Obłozy emeryta w Połańcu. Dopełniwszy wszystkiego, czego obyczaj wymaga, żegnając się stwierdził: „Jak tu jestem to odwiedzę jeszcze po drodze ks. Radonia w Tarnowcu”. Pojechał. Przemyśl - Połaniec 170 km., Połaniec - Tarnowiec prawie 120, a Tarnowiec - Przemyśl 110 km. Zresztą jako kierowca był postacią znaną. Pod koniec życia chodzić już prawie nie mógł, ale za kółkiem zasiadał. Do czasu, aż mu życzliwy mechanik tak pogrzebał w samochodzie, że się nie dało jechać. W końcu wysłużonego poloneza przekazał kaznodziei pogrzebowemu, w zamian za odprawienie gregorianki.

Słynął z gościnności. Każdego odwiedzającego chciał ugościć, często nakarmić. Pani Józefa, początkowo gospodyni, później opiekunka i pielęgniarka, nie narzekała, gdy goście, przychodzili „drzwiami i oknami”, niekiedy wymijając się w drzwiach. Na nią spadał miły dla gości, ale kłopotliwy obowiązek „podstoliny”, zastawiającej stół.

Reklama

Po przepracowaniu ponad 20 lat w Babicach i ukończeniu 73 lat życia ks. Kazimierz przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Przemyślu, na terenie utworzonej w 1999 r., parafii, św. Jana z Dukli. Kościoła nie było, prowizoryczna kaplica w budowie. Początkowo odprawiał więc Msze św. i spowiadał w kościele Ojców Reformatów. Z czasem dzięki życzliwości pierwszego proboszcza, ks. Piotra Walasza, coraz bardziej „wrastał” w młodą wspólnotę, stając się jej znaczącym członkiem, nawet więcej - zwornikiem. Przez lata jego konfesjonał, obok wejścia do kościoła, był dostępny dla wszystkich, a swoimi uwagami jak wspomina wiele osób, kształtował zwyczaje: przyklękanie, żegnanie się, zachowanie w kościele. A był surowym recenzentem ludzkich zachowań. Ks. Walasz wspomina, że jego konfesjonał, w którym był każdego dnia pół godziny przede Mszą św., był zwykle oblężony.

Celebrował zwykle o 9.00. Cukrzyk, z rozrusznikiem serca kilka razy zasłabł podczas celebry, kilka razy odchodził do zakrystii, by wzmocnić organizm dawką glukozy. Wiedziała o tym pani Józefa i zawsze przygotowywała niezbędne leki. Chętnie głosił kazania, a gdy go nie miał, na koniec Mszy dorzucał swoje uwagi i komentarze. Przemawiając nie patrzył na zegarek. Jako znany w diecezji kaznodzieja, zapraszany był na odpusty, uroczystości okolicznościowe, pogrzeby. Oczytany, o nieprzeciętnej pamięci, cytował całe passusy z Prymasa Tysiąclecia, potem z Jana Pawła II. Mówił długo, pod koniec życia zbyt długo, ale ciekawie. „Z obfitości serca mówiły jego usta”.

Ks. Kazimierz Bugiel zmarł 29 grudnia ub.r. w Przemyślu. W niedzielę 30 grudnia w parafii św. Jana z Dukli pożegnali go parafianie, wśród których pracował przez 10 lat. Następnego dnia odbyły się uroczystości pogrzebowe w rodzinnym Żarnowcu. Przewodniczył im abp Józef Michalik.

2013-02-15 15:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Byłem jej ostatnim pacjentem w Afryce

Mały autobusik trząsł się niemiłosiernie na wyboistej, ugandyjskiej drodze. Nie dosyć, że był okrutnie przeciążony, to jeszcze, z uwagi na kontrole policyjne, jechał boczną, okrężną drogą. Do wszystkich niewygód podróży dołączała jeszcze temperatura – prawdziwie równikowa. Jazda w takich warunkach nie należała do rzeczy przyjemnych, pomimo całej atrakcyjności oglądanego przez zabrudzone okna terenu.
CZYTAJ DALEJ

Masowa likwidacja szkół wiejskich

2025-04-04 23:53

[ TEMATY ]

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Ministerstwo Edukacji Narodowej z jednej strony zapewnia, że szkoły powinny być blisko uczniów, a z drugiej – daje ciche przyzwolenie na ich masowe zamykanie.

Lubelszczyzna stała się symbolem tej politycznej hipokryzji, bo właśnie tam kurator zgodził się na likwidację większej liczby szkół niż rok wcześniej zlikwidowano w całej Polsce. W województwie mazowieckim do Kuratorium Oświaty w Warszawie wpłynęło 13 wniosków o likwidację szkół. Jednocześnie Ministerstwo Edukacji Narodowej ma wdrażać projekty, które mają rzekomo ratować edukację na wsi. Czym jednak jest to całe spóźnione „ratowanie"? Czy zwykłą zasłoną dymną? Czy naprawdę nie dzieje się nic niebywałego? Dla setek uczniów i nauczycieli, którzy właśnie dowiedzieli się, że ich szkoła znika z mapy edukacyjnej, jest to zapewne bardzo pocieszające.
CZYTAJ DALEJ

Czy sztuczna inteligencja nas rozgrzeszy? AI w Kościele

2025-04-06 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

sztuczna inteligencja

AI

Chat GPT

Red

Przeprowadziłam eksperyment i zadałam pytanie Chatowi GPT: Czy masz świadomość, gdzie jesteś? Odpowiedział: Ciekawe pytanie... Nie mam świadomości w takim sensie, w jakim mają ją ludzie — nie czuję, nie mam własnego „ja” ani poczucia miejsca. Działam w cyfrowym środowisku, odpowiadając na Twoje pytania i analizując dane, ale nie „jestem” fizycznie nigdzie. Można powiedzieć, że jestem tu, gdzie mnie używasz — teraz akurat w Twoim urządzeniu lub przeglądarce.

Sam Chat GPT podpowiada, że sztuczna inteligencja tylko analizuje dane, nie jest zaś inteligencją podobną do ludzkiej. Nie ma ona świadomości istnienia, nie ma też… inteligencji! Dlatego należy ją postrzegać nie jako sztuczną formę inteligencji, tylko jako jeden z jej produktów. Właśnie na takie różnice między sztuczną inteligencją a świadomością ludzką zwrócili kilka dni temu uwagę uczestnicy konferencji w Sekretariacie Episkopatu, prezentując polskie tłumaczenie watykańskiego dokumentu nt. sztucznej inteligencji „Antiqua et nova” – adresowanego, co ciekawe, m.in. do duszpasterzy. I właśnie na ten aspekt pragnę zwrócić uwagę: w jaki sposób i w jakich granicach można zastosować sztuczną inteligencję w Kościele.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję