Reklama

Wiadomości

Prof. Bralczyk: dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów

Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, bo przecież nie na tym polega nasz stosunek do płci – powiedział PAP prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.

[ TEMATY ]

język polski

Adam Koprowski

Prof. Jerzy Bralczyk

Prof. Jerzy Bralczyk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PAP: Dzień dobry, panie profesorze. A może powinnam raczej powiedzieć dobry wieczór?

Prof. Jerzy Bralczyk: To chyba zależy od naszego wewnętrznego zegara. Kilkaset lat temu, kiedy zegary mechaniczne wchodziły do powszechnego użytku, był taki pastor, który miał w domu jeden z pierwszych zegarów. U niego w domu obiad jadło się o godz. 13, więc kiedy był głodny, nastawiał zegar właśnie na tę godzinę. Miał rację, bo rzeczywiście nasz wewnętrzny zegar powinien tutaj decydować. Dla mnie wieczór zaczyna się gdzieś koło 19.00, a godzina czwarta to już jest ranek i mówię dzień dobry o tej porze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

PAP: W takim razie dzień dobry. Chciałam zapytać o to, czy zdziwił pana tzw. hejt, który się wylał na pana głowę po wywiadzie w Kanale Zero. Chyba największe pretensje, jakie mieli do pana internauci, dotyczyły "zdychającego psa".

J.B.: Zdziwiło mnie przede wszystkim zainteresowanie językową tematyką, co przypisywałby dużej mierze sezonowi ogórkowemu, choć uważam, że dzieje się dużo ciekawszych rzeczy. Ale to, że ludzi interesują sprawy językowe, cieszy mnie, natomiast hejt jest równoważony wyrazami poparcia, które też postrzegam w internecie. Jednak od pewnego czasu już nie śledzę tego dyskursu, choć mogę sobie wyobrazić i argumenty, i inwektywy, które są w nim używane.

PAP: Wywołał pan ogólnopolską burzę.

Reklama

J.B.: Być może taka żywa, emocjonalna reakcja wynika z tego, że słowo "zdychać" jest na tyle już postrzegane negatywnie, że bardzo trudno wielu ludziom, którzy są przywiązani do swoich zwierząt, przyjmować je jako neutralne. Ja jestem, jak już podkreślałem wielokrotnie, reprezentantem dawnego pokolenia, dla którego jest ono normalnym słowem. Natomiast w mniejszym stopniu uważam odejście od słowa „zdychać” za naganne, co używanie słowa "umierać" w odniesieniu do zwierząt. To mi się nie podoba, tak jak nie podoba mi się używanie słowa "osoba" w odniesieniu do zwierzęcia, tak jak nie podoba mi się "adoptowanie" zwierzęcia. Adopcja jest bardzo szczególnym rodzajem działania i procesu zarezerwowanym dla ludzi. Jeśli ktoś nie chce używać słów w jego odczuciu nacechowanych negatywnie, jak "zdychanie" – proszę bardzo, ale proponowałbym odejście od tych nadmiernie je uczłowieczających.

PAP: Gdybyśmy zrezygnowali ze słowa "zdychać", to czym można by było je zastąpić?

J.B.: Wielu ludzi, intuicyjnie powściągając się od stosowania słowa "umierać" w zwierzęcym kontekście, używa terminu "odejść", który jest neutralny, choć metaforyczny. Oczywiście to pies czy kot odchodzą. O innych zwierzętach skwapliwiej powiemy, że zdychają. Nie powiemy o chrząszczu, że umarł ani o jakiejś gąsienicy, bo to wydawałoby nam się przesadą. Może w baśniach, kiedy chrząszcze i gąsienice są prawie osobami, mówią do siebie, to tam mogą one umierać, ale tak na ogół to mówimy, że zwierzę zdechło. Albo padło - w odniesieniu do dużych zwierząt, jak np. krowa czy koń. Czy wilk umiera? No, chyba nie.

PAP: Faktycznie, dużo negatywnych skojarzeń mamy ze słowem "zdychać", jak choćby "życzenia" kierowane pod adresem wroga, żeby "zdechł jak pies".

J.B.: Dawniej, kiedy słowo "zdychać" było prymarnie odnoszone do zwierząt, to nie miało negatywnych konotacji, natomiast kiedy bywało stosowane w odniesieniu do człowieka, to w negatywnych intencjach, gdyż animalizowanie człowieka, przyrównywanie go do zwierzęcia zawsze ma charakter pogardliwy, wrogi. W ten sposób negatywny wydźwięk tego słowa przeniósł się na wszystkie jego zastosowania.

PAP: Ma pan jakieś zwierzaki w domu?

Reklama

J.B.: W tej chwili nie, ale przez długi czas żyły z nami koty, do których byliśmy bardzo przywiązani. Jeśli chodzi o moją ideologię, to jestem szczególnie wyczulony na okrucieństwo wobec zwierząt, staram się nie zabijać nawet owadów. Jestem bardzo, bardzo związany z życiem wszystkich istot. Istot, a nie osób.

PAP: Osobopies pana nie przekonuje?

J.B.: Zdecydowanie nie. I zastępowanie dziecka psem uważam za zjawisko groźne społecznie w związku ze zmniejszonym przyrostem naturalnym. Jak tak dalej pójdzie na rodzinę będą się składały dwie osoby plus pies. Reasumując: bardzo, bardzo lubię zwierzęta i aż mi przykro, że zdychają, ale na pewno nie powiem, że umierają. Mimo wszystko.

PAP: To zajmijmy się drugim punktem zapalnym, czyli feminatywami. Ludzie, którzy chcą ich powszechnego używania wychodzą z założenia, że język jest czymś, co się zmienia, ewoluuje i nie można temu przeszkadzać.

J.B.: A co powie pani na formę "wrożyni" zamiast kobieta wróg? To także jest kwestia w znacznej części estetyczna i emocjonalna, bo w końcu wyrazy niczemu nie są winne. Natomiast pełne zrównanie rodzajów się nie uda i takie zaimki jak "ktoś" pozostaną rodzajem męskim.

PAP: Niekoniecznie, proponuję "ktosini".

J.B.: No tak, ja niedawno żartobliwie zaproponowałem słowo "osobon", bo "osoba" jako forma żeńska trochę mnie urażała. Zacytuję tu początek listu pani reżyser Moniki Strzępki do aktora: "Osoba aktorska socjalizowana do ról męskich"...

PAP: Zabawne, ale jeśli ktoś chce mówić "chirurżka", to ma do tego prawo.

Reklama

J.B.: A jak pani sądzi, jak znaczna to część? Myślę, że może być jakieś 3 proc. mężczyzn i 17 proc. procent kobiet - tak bym stawiał. I jestem przekonany, że większość kobiet wolałaby być chirurgami. Wszystko jest ideologią, ale urzędowe, administracyjne wpływanie na język zewnętrzny jest ingerencją szczególnie niepożądaną. Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, bo przecież nie na tym polega nasz stosunek do płci.

PAP: Ostatnio w ogóle dużo się mówi o języku i zwykle chodzi o poprawność polityczną. Mamy za sobą awanturę o to, czy coś się dzieje "w", czy "na" Ukrainie?

J.B.: Jeśli ktoś uczy się teraz języka, albo jest mu wszystko jedno, to ja bym był za tym, żeby, nie raniąc niczyich uczuć, przyzwyczajał się do tego "w Ukrainie" i "do Ukrainy". Ale starszym ludziom proszę pozwolić mówić "na Ukrainie" i "na Ukrainę", bo tak mówiliśmy wszyscy przez stulecia.

PAP: Słyszał pan o ostatniej kłótni językowej? Dotyczy ona tego, jak należy pisać park śląski – dużymi literami oba wyrazy, czy dużą tylko drugi. Ślązacy traktują tę nazwę jak markę i piszą Park Śląski, ale znaleźli się eksperci, którzy to podważają.

J.B.: Nowe zmiany ortograficzne zmierzają ku temu, żeby te intuicje nasze, powodujące w literalnym sensie błędy ortograficzne, sankcjonować. I myślę, że już niedługo będziemy musieli, nie tylko mogli, Park Śląski, jako nazwę własną, pisać rozpoczynając wyrazy dużymi literami.

PAP: Ma pan jakieś słowo, czy określenie, którego używanie pana najbardziej denerwuje?

J.B.: Wolałbym przypominać sobie słowa, które na mnie dobrze działają, ale sformułowania typu "osoba zwierzęca" czy też "osoba nieludzka” będą mnie raziły jeszcze przez dłuższy czas.

Rozmawiała: Mira Suchodolska

2024-07-21 10:10

Ocena: +31 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kolejni obcokrajowcy ukończyli Letnią Szkołę Języka Polskiego na KUL

[ TEMATY ]

KUL

kurs

język polski

KAI/@KUL_Lublin / X

Uczestnicy kursu

Uczestnicy kursu

Około stu osób z całego świata uczestniczy w letnich programach językowych organizowanych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II. – Nie ma skuteczniejszej reklamy naszego kraju i regionu niż pokazanie na miejscu bogactwa polskiej kultury, języka i tradycji – mówi Cezary Ruta, dyrektor Szkoły Języka i Kultury Polskiej KUL.

Profesjonalny zespół nauczycieli, bogata oferta programowa dostosowana do różnych oczekiwań słuchaczy, autorskie wykłady wygłaszane przez specjalistów czy wreszcie bogaty program kulturalny i turystyczny – to cechy letnich kursów przygotowanych przez Szkołę Języka i Kultury Polskiej KUL. W tym roku odbywają się one po raz 51. i bierze w nich udział około stu osób z 33 krajów. Najwięcej uczestników pochodzi z USA, Francji, Meksyku, Słowacji, Tajwanu i Wielkiej Brytanii.
CZYTAJ DALEJ

Przerażające! Edukacja seksualna będzie przedmiotem obowiązkowym w polskich szkołach

2024-09-04 20:48

[ TEMATY ]

szkoła

edukacja

Adobe Stock

Od 1 września 2025 roku do polskich szkół wchodzi "edukacja seksualna". Dla uśpienia czujności rodziców będzie się ona ukrywać pod nazwą nowego przedmiotu "edukacja zdrowotna". Wedle Minister Edukacji Narodowej będzie to przedmiot obowiązkowy dla uczniów. Fundacja Pro-Prawo do Życia opublikowała właśnie specjalną broszurę, której celem jest otworzenie oczu odbiorców na zagrożenie oraz mobilizacja rodziców do obrony swoich dzieci.

Od wielu lat do szkół w całej Polsce wchodzą aktywiści LGBT i "edukatorzy seksualni", którzy organizują lekcje deprawacji dla uczniów. W trakcie takich zajęć uczniowie są zachęcani do rozwiązłości seksualnej, masturbacji, oglądania pornografii, oddawania się praktykom homoseksualnym oraz aborcji. Na tego typu lekcjach podważa się także tożsamość płciową uczniów, co prowadzi do destabilizacji psychicznej dzieci i młodzieży. Deprawatorzy korzystają z braku świadomości rodziców i nauczycieli oraz przychylności lokalnych polityków, którzy zezwalają na gorszenie uczniów i wchodzenie do szkół.
CZYTAJ DALEJ

Wspierajmy misje

2024-09-06 09:04

Archiwum M. Kołtyś

Magdalena Kołtyś wśród afrykańskich dzieci

Magdalena Kołtyś wśród afrykańskich dzieci
Fundacja Na Krańce Świata, założona z inicjatywy Papieskich Dzieł Misyjnych, pomaga polskim misjonarzom.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję