Reklama

Muszę pokazać, że zasługuję na te pieniądze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Anną Bajak i Józefem Niklem - stypendystami Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” - o Papieżu, wspólnocie i życiu rozmawia ks. Piotr Bączek

Ks. Piotr Bączek: - Jakie są wasze najwcześniejsze wspomnienia związane z Janem Pawłem II?

Anna Bajak: - To było wtedy, gdy Jan Paweł II przyjechał do naszej diecezji w 1995 r. Razem z rodzicami stałam przy drodze czekając na przejazd papieskiego samochodu. Mimo że już sporo lat upłynęło od tamtego czasu to wciąż na wspomnienie tej chwili ogromnie się wzruszam i pojawiają się łzy w oczach.

Józef Nikiel: - W moim wypadku było podobnie. Oczekiwanie przy drodze z Bielska do Żywca. Oprócz tego mocno w pamięci utkwiła mi Msza św. z Papieżem na krakowskich Błoniach podczas kolejnej pielgrzymki Ojca Świętego do naszej ojczyzny.

- Te dziecięce wspomnienia dotyczą głównie sfery emocjonalnej. Czy potraficie wskazać moment, w którym uświadomiliście sobie znaczenie osoby Papieża, tego, kim on jest dla nas ludzi wierzących, co do nas mówi, czego wymaga? Czyli nie tylko wspaniałe przeżycie, ale także jakiś ruch w kierunku poznania nauczania papieskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

AB: - Myślę, że trudno wskazać konkretny moment. To był raczej proces dojrzewania do takiej postawy. I z pewnością w moim wypadku ogromną rolę w tym procesie odegrała właśnie Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Kiedy zaczęłam jeździć na obozy czy brać udział w spotkaniach - właśnie wtedy zaczęłam sięgać po papieskie nauczanie. A trzeba powiedzieć, że początek to była pierwsza klasa gimnazjum, czyli byłam, można powiedzieć, bardzo młoda. Byłam wtedy w drugiej klasie gimnazjum.

JN: - Ważną sprawą jest tutaj atmosfera, w jakiej od dzieciństwa wzrastaliśmy. Wiele przecież słyszeliśmy o tym, kim jest Papież Jan Paweł II, jak ważna to postać dla Kościoła, dla Polski. Można powiedzieć, że już przez tę właśnie atmosferę dochodziło do mnie, że to, co Papież mówi, czego naucza musi być ważne i trzeba do tego sięgać. A fundacja pozwala mi to realizować, mogę pogłębiać moją znajomość i rozumienie papieskiego orędzia.
Ważnym w tym względzie był pierwszy dla mnie obóz dla stypendystów odbywający się w Poznaniu. Kiedy zobaczyłem tak wielu młodych ludzi, z żółtymi koszulkami papieskiej fundacji stało się dla mnie jasne, że wszyscy idziemy w jedną stronę, za głosem Jana Pawła II.

- Kiedy Papież zmarł mieliście kilkanaście lat…

JN: - Konkretnie 16 lat. I jak wszyscy przeżywaliśmy bardzo to wydarzenie. Pamiętam, że siedziałem w tamten wieczór przy komputerze. I nagle w drzwiach pokoju stanęła mama ze łzami w oczach mówiąc, że Papież umiera… Ale z biegiem czasu to wydarzenie nabiera dla nas ciągle nowego znaczenia. Gdyby to stało się dzisiaj, z pewnością moje przeżycia byłyby bardziej dojrzałe. Przecież ciągle dorastamy.

AB: - Dla mnie Jan Paweł II był papieżem od zawsze. Urodziłam się za jego pontyfikatu. Myślenie moje było więc mniej więcej takie: Papież jest jeden, ciągle ten sam, taki był i taki zawsze będzie. Miałam wręcz takie przeświadczenie, że Papież nie może umrzeć. Kiedy jednak odszedł, wiele się zmieniło. Kiedy pierwsze emocje po tych wydarzeniach minęły, jego śmierć stała się dla mnie wyzwaniem, żeby pochylić się nad tym, co nam pozostawił.

Reklama

- Jak to się stało, że trafiliście do fundacji?

AB: - Byłam wtedy w II klasie gimnazjum. Wychowawczyni podeszła do mnie - pamiętam to dokładnie - i zapytała: „Aniu, jaki macie dochód w rodzinie?”

JN: - W moim przypadku to był moment, kiedy zmieniłem szkołę w trzeciej klasie gimnazjalnej i zacząłem naukę w szkole muzycznej w Bielsku-Białej. Wiadomo, żeby jakoś utrzymać uczące się dzieci rodzice chcieli jakieś stypendium dla mnie pozyskać. Najpierw próbowałem w Fundacji „Światło Nadziei”, ale zabrakło mi bodaj jednej dziesiątej wymaganej średniej. Ale ks. Stanisław Lubaszka zaproponował, by złożyć wniosek do Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, gdzie wymagana była inna średnia. I wniosek został przyjęty.

- Pytanie chyba spodziewane: co wam daje ta fundacja?

AB: - Pierwszym najbardziej oczywistym aspektem jest pomoc materialna, czyli stypendium. Ale dziś mogę także powiedzieć, że to, jak na razie, jedna z największych przygód mojego życia. To wspaniałe i trwałe przyjaźnie zawierane z naszymi rówieśnikami z całej Polski.

JN: - Dodajmy do tego, że pieniądze, które otrzymujemy od fundacji, są jedynie tłem tego, co wspólnie. Jako stypendyści przeżywamy to, czego razem się uczymy. To są wspólne spotkania, wycieczki w góry, obozy. To także nawiązywanie kontaktów z kolegami i koleżankami całej Polsce. A dni skupienia, które organizowane są tutaj w Bielsku to dla mnie ważna okazja do tego, aby się wyciszyć, pomodlić, zatrzymać się i pomyśleć głębiej nad swoim życiem. Bo na co dzień to nie jest takie proste.

AB: - Będąc stypendystami fundacji przez kilka lat możemy zaobserwować, że tworzymy wspólnotę. Widzimy, jak stopniowo uczymy się nie tylko tego, jak sobie w życiu radzić, np. na studiach, z codzienni problemami, ale także jak postrzegać świat, jak to robić, by stawać się coraz bardziej wartościowym człowiekiem.

- Teraz, może nieco prowokacyjnie, wróćmy do pieniędzy. Gdyby ich zabrakło to może wtedy nie byłoby takiej motywacji, by się spotykać. Ktoś mógłby powiedzieć, że te stypendia trzymają was razem…

AB: - Przecież fundacja powstała dla stypendiów. Myślę jednak, że stypendia są pretekstem tego, co później się rodzi w ramach naszych spotkań. Ja sama początkowo bałam się jechać na pierwsze spotkanie stypendystów, bo nowi ludzie, bo źle się będę czuła. Ale teraz muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na kolejne spotkania i wspólne wyjazdy. I jest tak nie dlatego, że otrzymuję co miesiąc stypendium, lecz dlatego, że spotykam tam ludzi, z którymi wspaniale się czuję, z którymi tworzymy wspólnotę.

- Mówicie, że dzięki fundacji wiele zyskujecie. W jaki sposób oddacie to, co otrzymaliście? Innymi słowy, czy wasze bycie stypendystami przekłada się na jakieś konkretne owoce? Jak chcecie się odwdzięczyć Bogu, Janowi Pawłowi II, ludziom, którzy składają ofiary na rzecz fundacji?

AB: - Odpracowujemy to niejako od pierwszych chwil, bo jednym z warunków otrzymywania stypendium jest, poza średnią ocen na odpowiednim poziomie, podjęcie wolontariatu. Każdy z nas musi jakoś działać i coś z siebie dawać. Ja na przykład oferuje korepetycje dla dzieci i młodzieży w krakowskim stowarzyszeniu. Na korepetycjach uczę gimnazjalistów i licealistów matematyki.

JN: - Mój wolontariat, to praca ze starszymi, chorymi osobami. Przed studiami na przykład, w rodzinnej parafii w Wilkowicach chodziłem do domu opieki społecznej, odwiedzałem chorych, woziłem ich na Mszę św. itp. W Krakowie działam w wolontariacie UJ „Herbatka w ZOL-u”. Każdy z nas ma przydzieloną jedną osobę z Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Prokocimiu, którą odwiedza, wysłucha jej, porozmawia.

- Wolontariat dla was to spełnienie wymagań stypendialnych czy coś więcej?

JN: - Oczywiście, że nie. Nie traktuję tego jako przymus. Przy tej okazji człowiek może się wiele nauczyć - cierpliwości, spokoju. Kontakt z osobami starszymi pozwala też spojrzeć na nasze młode życie z innej nieco perspektywy: człowieka starszego, poruszającego się na wózku inwalidzkim. To przynosi jakieś życiowe doświadczenie.

- Mamy więc jakieś indywidualne przełożenie tego, co otrzymujecie na to, co staracie się, poza nauką, oddać. Ale w całej Polsce licząca 1, 6 tys. osób grupa młodych może mieć dużą siłę oddziaływania.

AB: - Zrodziła się taka inicjatywa, by założyć stowarzyszenie absolwentów fundacji. Jesteśmy z różnych stron Polski, zajmujemy się różnymi rzeczami, studiujemy różne kierunki. Kiedy skończymy studia będziemy prawnikami, nauczycielami, ekonomistami, muzykami. Powstałoby coś w rodzaju bazy danych, która umożliwiłaby udzielanie jakiejś formy pomocy w zależności od naszych przyszłych profesji. Jest to jeszcze sfera projektu, ale nabiera już coraz bardziej konkretnych kształtów.

JN: - Zresztą już teraz, jeśli potrzebowałbym jakiejś konsultacji, to mogę skontaktować się z kolegą z fundacji, który np. studiuje prawo. Tak jak mówił jeden z naszych kapłanów ks. Jan Drob - sami niewiele zdziałamy, ale razem będziemy siłą. Być może będziemy mieli wpływ kiedyś na to, co dzieje się w państwie.

- Czy czujecie się elitą?

- Nasz diecezjalny opiekun ks. Stanisław Lubaszka często określa nas mianem kwiatu polskiej młodzieży. Ale czy jesteśmy elitą? Ja sama o sobie tak nie myślę, bo to byłoby jakieś wywyższanie się nad innych. Tutaj trzeba podkreślić ogromne zasługi kapłanów i świeckich, którzy zajmują się fundacją. Gdyby to było tak, że jedynie dostajemy stypendium i na tym sprawa się kończy, właściwie bylibyśmy jakoś ubodzy. Tymczasem spotykamy się, tworzymy pewną wspólnotę i właśnie dorośli stawiają nam wymagania, wskazują drogę, formują nas. I to chyba przynosi owoce.

- To powiemy tak: my, dorośli, chcielibyśmy nazywać was elitą.

AB: - A my młodzi czujemy, że to nie tylko jakiś przywilej, stypendium, ale także wymaganie, zadanie. Mam taką świadomość, że muszę niejako zasłużyć na to, bo dostaję, muszę być dobrym człowiekiem, coraz lepszym. Bo jeśli ludzie ofiarują swoje pieniądze dla nas, nieraz bardzo ciężko zarobione, to ja muszę pokazać, że te pieniądze nie zostały przez niech wyrzucone w błoto, że na nie zasługuję.

JN: - Fundacja uczy także tego: dostałeś pieniądze, to bądź za nie odpowiedzialny. Bądź odpowiedzialny za swoje studia, za ludzi, którzy są z tobą. Bycie stypendystą zobowiązuje także w tym sensie, że będąc przedstawicielem określonej wspólnoty nie mogę zrobić czegoś „nie tak”, bo to obciąży nie tylko mnie samego, ale także całą wspólnotę. Ks. Jan Drob opowiedział mi pewne wydarzenie na jednym z wakacyjnych obozów. Stypendyści stali w kolejce po posiłek, ubrani w żółte koszulki fundacji. Przechodziła obok nich para starszych ludzi. Zapytali księdza opiekuna, co to za młodzież. Gdy usłyszeli, że jesteśmy stypendystami papieskiej fundacji to się rozpłakali, ciesząc się, że mogą widzieć „papieską młodzież”.

- Czy współczesne losy kraju was interesują, czy obchodzi was to, jaka jest dziś Polska?

JN: - Życiem politycznym na razie interesuję się na tyle, na ile powinien się nim interesować każdy obywatel tego kraju. Oczywiste jest, że powinno się mieć przynajmniej podstawową świadomość i wiedzę o tym, co się dzieje. W takim sensie mogę powiedzieć, że to mnie obchodzi i interesuje.

- Czy jest coś, co was lęka w tej polskiej społeczności?

JN: - Dla mnie i dla wielu ludzi, z którymi ostatnio rozmawiałem, takim problemem jest cała sprawa wokół Alicji Tysiąc. To, jak traktuje się dziś życie ludzkie, może przerażać.

AB: - Dodam jeszcze, że pojawia się taka myśl. Jeśli takie rzeczy dzieją się teraz, to co będzie za 10, 15 lat? Może także pojawić się uczucie pewnej bezsilności i osamotnienia w tym, co wyznajemy, w co wierzymy, czego chcemy bronić. I już teraz mogę powiedzieć, że właśnie fundacja sprawia, iż nie czujemy się sami. Wiem, że jest jeszcze co najmniej 1,5 tys. osób, które tak samo jak ja odczuwają, tak samo myślą.

- Najważniejsze dla was papieskie słowa…

JN: - Mnie zawsze poruszały słowa z pierwszej pielgrzymki: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. One odsłaniają ogromną wiarę tego człowieka w to, że Bóg może zmieniać świat. Nasze państwo się odmieniło, wywalczyliśmy wolność. Ale to oznacza też, że każdy człowiek może się odmienić, zmienić swoje życie na lepsze. Choć słowa te słyszałem jedynie oglądając archiwalne filmy z pielgrzymki, to jednak wciąż wydają mi się one bardzo mocne i robią na mnie duże wrażenie.

AB: - Przygotowując się do tegorocznego Dnia Papieskiego rozważaliśmy hasło: „Jan Paweł II - Papież wolności”. I mocno uświadomiłam sobie to, czego Papież wiele lat nas uczył. Żeby być wolnym człowiekiem nie można być zniewolonym wewnętrznie. I nie można tej wolności mylić - jak to wielu dziś rozumie - z samowolą.

- Jak brzmiałoby przesłanie, które wy jako stypendyści papieskiej fundacji chcielibyście przekazać młodym, swoim rówieśnikom?

AB: - Byłoby dobrze gdyby Dzień Papieski nie był tylko wydarzeniem kulturalnym, gdzie pójdziemy na koncert, na jakieś spotkanie, ale żeby naprawdę stał się okazją do zgłębienia orędzia Jana Pawła II. Na co dzień może brak jakiegoś bodźca, by sięgnąć po jego list, fragment encykliki czy kazania. A Dzień Papieski jest ku temu okazją.

JN: - Ja życzyłbym sobie i innym tego, by prawdziwie i świadomie przeżywać własne życie. By nie stawać się biernym, niesionym przez bieg wydarzeń, przez jakieś tam trendy, ale by być prawdziwie osobą.

Anna Bajak - l. 20, mieszka w Lipowej, studiuje matematykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, jedna z sześciorga dzieci.
Józef Nikiel - l. 20, mieszka w Wilkowicach, student Akademii Muzycznej w klasie klarnetu, jeden z pięciorga rodzeństwa.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent: nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski

2024-05-03 09:32

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

WOT

PAP/Paweł Supernak

Nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski, kto powinien zostać mianowany na te najważniejsze stanowiska dowódcze w wojsku polskim - podkreślił prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu po wręczeniu nominacji na stanowisko dowódcy generalnego RSZ i na stanowisko dowódcy WOT.

Prezydent Andrzej Duda wręczył w piątek akty mianowania gen. broni Markowi Sokołowskiemu na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i gen. bryg. Krzysztofowi Stańczykowi na stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej.

CZYTAJ DALEJ

Papież spotkał się ze 100 księżmi z diecezji rzymskiej

2024-05-03 20:01

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

Papież Franciszek udał się do historycznej bazyliki Świętego Krzyża Jerozolimskiego na spotkanie z księżmi posługującymi w centrum Rzymu. Księża z 38 parafii diecezji rzymskiej spotkali się z papieżem w historycznej bazylice, w której znajdują się relikwie Krzyża Świętego.

Papież przybył punktualnie o 16.00. Pozdrowiła go po drodze niewielka grupa wiernych, zgromadzonych już od godziny 15.00.

CZYTAJ DALEJ

Warszawa/ W sobotę rozpoczyna się w parafiach peregrynacja relikwii rodziny Ulmów

2024-05-04 07:58

[ TEMATY ]

relikwie

peregrynacja

Marzena Cyfert

Relikwie bł. Rodziny Ulmów

Relikwie bł. Rodziny Ulmów

W sobotę w parafiach archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej rozpoczyna się peregrynacja relikwii błogosławionej rodziny Ulmów - Józefa i Wiktorii i ich siedmiorga dzieci zamordowanych przez Niemców w 1944 r. za ratowanie Żydów. Potrwa do 18 maja.

Peregrynacja rozpocznie się 4 maja w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście, gdzie o godz. 19.00 mszy św. będzie przewodniczył kard. Kazimierz Nycz.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję