Reklama

Trzydzieści lat na Górce Chełmskiej

Niedziela lubelska 36/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tadeusz Boniecki: - Przez prawie 31 lat był Ksiądz Infułat proboszczem parafii mariackiej w Chełmie. Powróćmy do początków pracy w tej wspólnocie. Jak przyjął Ksiądz decyzję bp. Bolesława Pylaka o nominacji na tę placówkę duszpasterską?

Ks. inf. Kazimierz Bownik: - Byłem nią zaskoczony, nie znałem Chełma. Było mi tak dobrze w „mojej” Brzeźnicy… Jednak decyzja bp. Bolesława Pylaka była jednoznaczna. Pasterz polecił mi objąć obowiązki w parafii mariackiej tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Zatem, przybyłem tu 24 grudnia 1978 r., w czwartą niedzielę Adwentu, która zbiegła się z Wigilią Bożego Narodzenia. W obecności kanclerza Kurii Biskupiej w Lublinie ks. Stanisława Rojka oficjalnie przyjąłem obowiązki administratora parafii. Tytuł proboszcza zachował nadal ks. kan. Marceli Mrozek. Był to wybieg natury prawnej, ponieważ funkcja administratora - wikariusza adiutora nie wymagała zatwierdzenia władz wojewódzkich. Biskup mógł spokojnie podejmować tego typu decyzje. De facto, przejąłem wtedy obowiązki proboszcza.

- Pierwsze lata sprawowania posługi w parafii mariackiej nie były łatwe. Władze komunistyczne nie ułatwiały pracy nowemu administratorowi parafii. Jaka była kolejność tych prac?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak rzeczywiście było. Przez pierwsze lata praca była dla mnie intensywną nauką, wymagająca cierpliwości i pokory. Warunki bytowe były bardzo trudne. Z ks. Mrozkiem w parafii mariackiej pracowało wtedy czterech księży: ks. Kazimierz Malinowski, ks. Zygmunt Szafran, ks. Stanisław Tujak i ks. Stanisław Dziwulski. Mieszkali w warunkach mniej niż skromnych. Po moim przyjściu, ks. Malinowski przeniósł się do własnego domu rodzinnego. Ja zamieszkałem w jednym pokoju. Na plebanii nie było ani jednej funkcjonującej łazienki. W tym czasie w budynkach parafialnych mieściło się państwowe przedszkole, Państwowy Dom Dziecka i zakład kaletniczy, w którym pracowało 80 osób. Stan większości budynków, jaki zastałem, był katastrofalny. Popękane stropy, zawilgocone ściany, zgniłe okna i przeciekające dachy. W taką trudną rzeczywistość trzeba było wchodzić. W parafii mieszkało również, jak to wówczas określano, 49 niezależnych od siebie jednostek lokatorskich. W związku z tym należało zadbać o ewentualne wykwaterowanie części z tych ludzi, aby stworzyć normalne warunki bytowe dla księży. W tej sprawie bezskutecznie interweniowałem u władz wojewódzkich i miejskich. W międzyczasie ks. Malinowski został mianowany proboszczem w Dorohusku, a ks. Szafran w Pawłowie. Na ich miejsce przybyli nowi księża: ks. Marian Wysocki, ks. Grzegorz Franaszek, ks. Stanisław Koproń i ks. Ryszard Koper. Tylko jeden z nich miał pokój po ks. Szafranie. Pozostali przez pierwsze tygodnie wręcz koczowali w salkach katechetycznych. To był ten mój pierwszy zespół duszpasterski, z którym zaczęliśmy normalną pracę. Parafia liczyła wówczas około 30 tys. ludzi. W szkołach znajdujących się na terenie parafii uczyło się ponad 14 tys. dzieci i młodzieży. Ponieważ była tak duża liczba katechizowanych, trzeba im było zapewnić warunki do nauki. Dlatego też na sale katechetyczne postanowiliśmy przerobić opustoszały budynek gospodarczy, tzw. podcienia. W skutek złośliwości ówczesnych władz konserwatorskich przygotowany projekt adaptacji tych pomieszczeń na cztery salki nie został zaakceptowany. Powiedziano, że chcemy zdewastować zabytek. Urzędnicy z Urzędu Miasta wstrzymali prace; budynek oplombowali urzędowymi pieczęciami. Taka sytuacja trwała przez kilka tygodni. Moje odwołania i prośby nie odnosiły skutku. Poinformowałem o tym parafian z ambony. Wtedy przyszła do mnie grupa mężczyzn oświadczając, że jeśli w ciągu najbliższego tygodnia nie otrzymamy pozwolenia, to oni i tak rozpoczną pracę. Powiedzieli też, że ich żony i dzieci otoczą kordonem budynek, a oni zabiorą się do pracy. Powiadomiłem o tym konserwatora zabytków i Urząd ds. Wyznań. Władze, nie chcąc większej awantury wokół tej sprawy, natychmiast wydały zgodę na wznowienie prac. Dzięki ofiarnemu zaangażowaniu w prace parafian i ekip budowlanych po kilku tygodniach salki były gotowe do użytkowania.

- Parafianie pomagali ofiarnie i bezinteresownie również przy innych pracach?

- Zaangażowanie parafian było wtedy ogromne. W kronice parafialnej są wyliczone całe litanie nazwisk ludzi, którzy wówczas z ogromnym zaangażowaniem, w czynie społecznym, pracowali przy obiektach parafialnych. Nie byli to tylko emeryci i renciści, lecz ludzie aktywni zawodowo, którzy pracując na różne zmiany w cementowni czy fabryce obuwia, w wolnych godzinach angażowali się przy pracach parafialnych. A byli to często znakomici fachowcy, toteż pieniądze wydawaliśmy tylko na materiały. Góra Katedralna roiła się wtedy od ludzi zatroskanych o to, żeby coś zrobić. Z ogromnym uznaniem wspominam tamte czasy. Ludzie wówczas rozumieli, że to wszystko robimy dla ich dzieci i wnuków.

Reklama

- Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku to czas tworzenia się „Solidarności”. To także bardzo ważny etap w Księdza posłudze kapłańskiej.

- Tak. Był to dla mnie, kapłana i Polaka, czas wyjątkowy. Wszak wychowałem się w tradycji patriotycznej. Należałem do tych osób, które uwierzyły w autentyzm „Solidarności” i jej ideały, tak bliskie Ewangelii. Byłem w tym czasie do dyspozycji związkowców. Chełmska „Solidarność” właśnie na Górze Katedralnej czerpała natchnienie, siły duchowe. Tutaj spotykali się ludzie nie tylko na modlitwie i uroczystościach patriotycznych, ale też na rozmowach i dyskusjach o przyszłej Polsce. Wtedy odprawiałem Msze św. nie tylko w kościele, lecz i w halach zakładowych. Święciłem i zawieszałem krzyże w szkołach i zakładach na terenie parafii mariackiej. Wiem, że byłem wówczas inwigilowany i podsłuchiwany przez SB. Dowiadywałem się m.in. od pań pracujących w przedszkolu, że jacyś dziwni „fachowcy” co jakiś czas przychodzą sprawdzać instalację akurat na ścianie sąsiadującej z plebanią. Ale takie były czasy.

- Ksiądz Infułat był świadkiem powstawania wszystkich chełmskich parafii. Proszę o tym opowiedzieć.

- Rzeczą bezdyskusyjną było zadbanie o budowę kościoła dla mieszkańców osiedla Trzydziestolecia i Kościuszki. W 1982 r. biskup bardzo mocno naciskał władze, aby zezwoliły na powstanie tam świątyni. Parafia pw. Chrystusa Odkupiciela została erygowana w 1983 r. W międzyczasie udało nam się - dzięki życzliwości ówczesnych władz miejskich, bo muszę powiedzieć, że chociaż o wszystkim decydowało SB i Komitet Wojewódzki PZPR, to na stanowiskach w Urzędzie Wojewódzkim i Miejskim było wielu szlachetnych ludzi, oddanych Kościołowi, którzy często narażając się, pomagali nam choćby dobrą radą, czy urzędową decyzją, korzystną dla parafii - przejąć kościół garnizonowy pw. św. Kazimierza, który przez lata był magazynem dla jednostki wojskowej. Organizatorem i pierwszym proboszczem tej parafii został mianowany ks. kan. Kazimierz Malinowski z Dorohuska. Później powstała myśl budowy kaplic w Serebryszczu i Strupinie na terenie parafii mariackiej i Okszowie na terenie parafii Rozesłania św. Apostołów. Kolejnym punktem sakralnym była parafia pw. Świętego Ducha. Oczywiście, ówczesne władze nie chciały słyszeć o budowie kościoła. Można było jedynie pertraktować o punkcie katechetycznym dla szkół zawodowych: „Cementówki” i „Budowlanki”. Dlatego też wystąpiłem z wnioskiem o budowę punktu katechetycznego. Po stanowczej interwencji bp. Bolesława Pylaka, zgodę na to wyraził dyrektor Wydziału ds. Wyznań. Dzięki cichej aprobacie ówczesnych władz miejskich Chełma, zbudowaliśmy tam kościół. Udało nam się też odzyskać niewielką kapliczkę przy ul. Grottgera, na terenie jednostki wojskowej. Została oddana do użytku w 1985 r. jako kaplica dojazdowa pw. Miłosierdzia Bożego. Osiem lat później abp Bolesław Pylak erygował tam parafię, powołując znowu na proboszcza ks. kan. Malinowskiego. To właśnie on w swoim charyzmacie organizacyjno-budowlanym, przy pomocy architekta, rozbudował kaplicę i powstał piękny kościół Miłosierdzia Bożego. Chciałbym przy okazji wyakcentować wręcz opatrznościową obecność w tych niełatwych czasach w swoim rodzinnym mieście ks. Malinowskiego. Ten kapłan odegrał bardzo ważną rolę w życiu religijnym naszego miasta. Później w Chełmie powstawały kolejne kościoły: Przenajświętszej Trójcy na osiedlu Gwarek i już tak bardzo współcześnie budujące się jeszcze Świętej Rodziny i bł. Matki Teresy z Kalkuty.

- Przez ponad trzydzieści lat sanktuarium Matki Bożej Chełmskiej wraz z innymi obiektami na Górze Chełmskiej wypiękniało; powstał Dom Pielgrzyma. To duża zasługa Księdza Infułata…

- Jak przyszedłem, w budynku, w którym jest obecny Dom Pielgrzyma, mieszkało kilka rodzin. Był to najbardziej zniszczony budynek ze znajdujących się w kompleksie katedralnym. Eksperci budowlani radzili, żeby go rozebrać, bo nie da się z niego już nic zrobić. Jednak konserwator zabytków nie chciał się na taki wariant zgodzić. Wyremontowaliśmy go. Został poświęcony w 1997 r. przez prymasa kard. Józefa Glempa. Dumnie nazywa się dziś Domem Pielgrzyma. Ja go nazywam „chatką pielgrzyma”; może w nim przenocować do 50 osób. Nie jest to Dom Pielgrzyma z prawdziwego zdarzenia. Jeśli Pan Bóg pozwoli, żeby przygotowane projekty były zaakceptowane przez stosowne instancje, to prawdziwym Domem Pielgrzyma może stać się w przyszłości obecny pałac biskupów unickich.

- Sanktuarium Matki Bożej Chełmskiej to znane w całej archidiecezji miejsce kultu religijnego. Co decyduje o tym, że pielgrzymi odwiedzają Górę Chełmską?

- Pielgrzymów przyciąga tutaj głównie Matka Boża. Choć nie mamy oryginalnego obrazu, bo wywieźli go Moskale w 1915 r., mamy cudowną kopię namalowaną przez Władysława Ukleję, dwukrotnie koronowaną, w tym w 1946 r. przez późniejszego prymasa Stefana Wyszyńskiego. To właśnie jest magnes przyciągający pątników na Górę Chełmską. Staramy się też, aby otoczenie bazyliki było miejscem modlitwy, refleksji i rekreacji. Temu ma służyć rosarium i stacje Drogi Krzyżowej na Kalwarii Chełmskiej. Ludzie odnajdują w ciszy Boga i siebie. Jest na to szansa w naszym codziennym zabieganiu wokół spaw doczesnych. A jak ktoś chce popatrzeć na miasto z góry, to może wejść na wyremontowaną dzwonnicę, która jest dobrym punktem widokowym.

- Kiedy zostanie ukończona budowa Kalwarii Chełmskiej, tego wielkiego dzieła zainicjowanego przez Księdza Infułata?

- Przy ośmiu stacjach już się modlimy. Jedna jest w odlewni i do odpustu będzie zamontowana. Trzy ostatnie, jako modele wyrzeźbione, oczekują na odlew. Wszystko wskazuje, że do końca 2009 r. powinny znaleźć się na swoich miejscach. Stacją XII jest krzyż na Kopcu Niepodległości, a XIV - mauzoleum w dzwonnicy. Projektantem i wykonawcą rzeźb jest Jacek Kiciński z Siemianowic Śląskich, a odlewnikiem Tomasz Ross z Zakopanego. Nadzór artystyczny nad wykonaniem całego dzieła pełni Stanisława Rudnik - konserwator zabytków oraz inż. Władysław Sadurski - architekt. Jestem wdzięczny wszystkim fundatorom stacji i ofiarodawcom. Chcę też podkreślić, że nie zostawię swojemu następcy żadnych zobowiązań finansowych w tej mierze; wszystko będzie u wykonawców uregulowane.

- Wielu Chełmian marzy o tym, aby miasto było rezydencją biskupów. Czy są szanse, aby biskupstwo powróciło do grodu nad Uherką?

- Pewne nadzieje związane z biskupstwem Chełm mógł żywić do czasu, kiedy jeszcze nie powstała diecezja zamojsko - lubaczowska. Niestety, tak się nie stało. Faktem jest, że w 1978 r. bp Bolesław Pylak chciał, aby biskup pomocniczy Zygmunt Kamiński przejął przynajmniej formalnie, obowiązki proboszcza. Wówczas mógłby zamieszkać na Górze Chełmskiej. Niestety, władze wojewódzkie kandydaturę bp. Kamińskiego na urząd proboszcza parafii mariackiej utrąciły. Wówczas bp Pylak uczynił bp. Kamińskiego wikariuszem biskupim na Ziemię Chełmską. Od tej chwili bardzo często uczestniczył on w różnych uroczystościach religijnych i rozmowach z władzami państwowymi. Aż do chwili odejścia do Płocka, był dla nas wszystkich wielkim oparciem. Z ogromną wdzięcznością wspominamy ten okres, kiedy w trudnych politycznie warunkach był zawsze naszą ostoją. Po bp. Kamińskim taką szczególną pieczę nad ziemią chełmską przejął bp Ryszard Karpiński, zarówno z woli poprzedniego, jak i obecnego ordynariusza, który wielką troskliwością otacza Kościół w Chełmie i na Ziemi Chełmskiej.

- Okres emerytury to czas zasłużonego odpoczynku. Ale Ksiądz Infułat chyba nie zamierza odpoczywać. Jakie są zatem najbliższe plany?

- Daleki jestem od snucia jakichkolwiek planów na przyszłość. Chcę wspierać mojego następcę, nowego proboszcza parafii mariackiej, modlitwą i posługą w konfesjonale i przy ołtarzu. Czymś, co będzie nas inspirować do działania, jest pomysł utworzenia w Chełmie Hospicjum im. ks. kan. Kazimierza Malinowskiego. Jest to placówka ogromnie potrzebna w naszym mieście. Jeśli Bóg pozwoli, będziemy się wspólnie troszczyć o jej zaistnienie i później funkcjonowanie. Chciałbym też przygotować do druku i wydać dalsze dwa tomiki swoich kazań. Marzy mi się także opracowanie leksykonu duchowieństwa pracującego na Górze Chełmskiej, poczynając od lat trzydziestych ubiegłego wieku od ks. Juliana Jakubiaka aż po ostatnich duszpasterzy. Wielu z nich zasłużyło się dla Góry Chełmskiej. Wspomnę tutaj m.in. o słudze Bożym ks. Zygfrydzie Berezeckim i ks. Wachowskim. Niech to będzie taki pomnik wdzięczności dla tych, którzy nie szczędzili swojego trudu i zaangażowania w pracy dla parafii mariackiej i chełmskiego społeczeństwa.

2009-12-31 00:00

Ocena: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dwaj polscy misjonarze oblaci zatrzymani przez władze Białorusi

2024-05-11 11:43

[ TEMATY ]

Białoruś

Karol Porwich/Niedziela

Władze Białorusi zatrzymały wczoraj dwóch polskich duchownych, misjonarzy oblatów, posługujących w tym kraju. Władze zakonne proszą o modlitwę w intencji swoich współbraci, którzy są duszpasterzami w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie. Podstawą zatrzymania miała być rzekoma dywersyjna działalność na szkodę białoruskiego państwa.

W specjalnym komunikacie Polska Prowincja Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, do której jurysdykcji należy oblacka Misja na Białorusi, potwierdziła informacje o zatrzymaniu przez władze dwóch misjonarzy oblatów w diecezji witebskiej. Są ojcowie Andrzej Juchniewicz OMI i Paweł Lemekh OMI.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio ze wschodu. Św. Leopold Mandić

[ TEMATY ]

święci

en.wikipedia.org

Leopold Mandić

Leopold Mandić

W jednej epoce żyło dwóch spowiedników, a obaj należeli do tego samego zakonu – byli kapucynami. Klasztory, w których mieszkali, znajdowały się w tym samym kraju. Jeden zakonnik był ostry jak skalpel przecinający wrzody, drugi – łagodny jak balsam wylewany na rany. Ten ostatni odprawiał ciężkie pokuty za swych penitentów i skarżył się, że nie jest tak miłosierny, jak powinien być uczeń Jezusa.

Gdy pierwszy umiał odprawić od konfesjonału i odmówić rozgrzeszenia, a nawet krzyczeć na penitentów, drugi był zdolny tylko do jednego – do okazywania miłosierdzia. Jednym z nich jest Ojciec Pio, drugim – Leopold Mandić. Obaj mieli ten sam charyzmat rozpoznawania dusz, to samo powołanie do wprowadzania ludzi na ścieżkę nawrócenia, ale ich metody były zupełnie inne. Jakby Jezus, w imieniu którego obaj udzielali rozgrzeszenia, był różny. Zbawiciel bez cienia litości traktował faryzeuszów i potrafił biczem uczynionym ze sznurów bić handlarzy rozstawiających stragany w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie bezwarunkowo przebaczył celnikowi Mateuszowi, zapomniał też grzechy Marii Magdalenie, wprowadził do nieba łotra, który razem z Nim konał w męczarniach na krzyżu. Dwie Jezusowe drogi. Bywało, że pierwszą szedł znany nam Francesco Forgione z San Giovanni Rotondo. Drugi – Leopold Mandić z Padwy – nigdy nie postawił na niej swej stopy.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr Scąber o Helenie Kmieć: pokazuje, że internet nie przeszkadza w drodze do świętości

2024-05-12 08:33

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

BP Archidiecezji Krakowskiej

Helena Kmieć pokazuje, że internet, dobra współczesnego świata, kultura, rozrywka nie przeszkadzają w drodze do świętości – ocenił ks. dr Andrzej Scąber, referent ds. kanonizacyjnych archidiecezji krakowskiej, gdzie ruszył proces beatyfikacyjny młodej wolontariuszki.

Świecka misjonarka została zamordowana na tle rabunkowym w Boliwii ponad siedem lat temu. Miała 26 lat.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję