Reklama

Rządzić znaczy służyć

Niedziela przemyska 49/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z nowo wybranym prezydentem Przemyśla Robertem Chomą, rozmawia Krzysztof Fil

KRZYSZTOF FIL: - Hasło "Rządzić znaczy służyć" było myślą przewodnią Pana kampanii wyborczej. Co to znaczy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

ROBERT CHOMA: - Aby właściwie pojmować każdą sprawowaną funkcję, każde wykonywane zadanie w czasie i miejscu, w którym się aktualnie jest, należy traktować je jako obowiązek, nie tylko jako obowiązek pracy, ale realizację pewnego systemu wartości i katalogu zasad. W przypadku sprawowania funkcji publicznych rozumiem to jako rolę służebną wobec tych, którzy dokonali wyboru. Służebna, a więc nie rządzenie z pozycji siły czy dominacji wynikającej z piastowanego stanowiska i możliwości jakie stwarza, ale pewnej roli do wypełnienia, która musi być oparta na służebnym charakterze podejmowanych działań.

- Służba kojarzy się nade wszystko z misyjnością, ideą pomocy i upodmiotowienia człowieka, rządzenie zaś polega również na podejmowaniu niepopularnych decyzji w imię jakiejś strategii, która często jest dla ludzi niezrozumiała, bywa też nieefektywna. Jak więc pogodzić jedno z drugim, przekonać ludzi, wzbudzić ufność?

- Jeżeli sprawowanie urzędu czy pełnienie określonej funkcji potraktować jako służbę to będą z niej wynikały pewne zadania i priorytety. Należy podporządkować im wszystko, co będzie związane z ich realizacją, w tym decyzje niepopularne i trudne, od których przecież się nie ucieknie. Najważniejsze by być przekonanym o słuszności. Przekonanie to nie może jednak wypływać wyłącznie z osobistego, indywidualnego przeświadczenia o tym, że właśnie ja mam rację, lecz musi być wypadkową zbiorowej mądrości i autorytetu ludzi, z którymi chcę współpracować. To powinno gwarantować, że w każdym zakresie działań podmiotem będzie społeczeństwo Przemyśla. Dla niego właśnie, a nie dla indywidualnych osób, grup społecznych czy partykularnych interesów, dzień po dniu systematyczną pracą chcę zmierzać w kierunku dobra wspólnego. Idąc tą drogą nie mogę bazować na przeświadczeniu o własnej nieomylności ani ocierać się o doktrynę makiawelizmu, wedle której cel uświęca środki, lecz oprzeć się przede wszystkim o Dekalog i katalog wartości. W tym kontekście decyzje miłe czy popularne tchną populizmem i demagogią. Unikałem takich akcentów w kampanii wyborczej wiedząc, że spotykając się z ludźmi, w pracy urzędu, wreszcie w kontaktach z instytucjami podległymi prezydentowi nie będę akceptował łatwizny, lecz oczekiwał postaw i sprawowania określonych funkcji w inny sposób niż do tej pory. Jakich bym jednak decyzji nie podjął wszystkie one muszą być podporządkowane celowi nadrzędnemu, by lepiej i efektywniej służyć naszemu społeczeństwu.

Reklama

- Czy zamierza Pan wykorzystać potencjał tych wyborców, którzy oddali głos na innych kandydatów. Jeżeli tak, to w jaki sposób?

- Nie chcę dzielić. Jestem przedstawicielem prawicy i uważam, że grzechem zaniechania byłoby niewykorzystanie kapitału, który jest w ludziach. Z jednej strony w tych, którzy z woli wyborców zostali wybrani, z drugiej również i tych, co mieli inne preferencje wyborcze lub nie oddali głosów. Należałoby zadać pytanie dlaczego? Może zniechęceni są do władzy w ogóle, nie wierzą w jej skuteczność lub nie chcą angażować się w obecnie obowiązujące prawo wyborcze. Tym wszystkim należy pokazać, że można sprawować władzę inaczej, że można zamiast dzielić łączyć, a jednocząc środowiska i grupy społeczne można pracować dla wspólnego dobra. Chcę zaproponować radzie włączenie do jej prac przedstawicieli opozycji, myślę o powołaniu ciał społecznych jak rada ds. kultury, nauki i oświaty, rada ds. rozwoju miasta złożona z przedstawicieli szkół wyższych, przedsiębiorców, grup zawodowych. Tworzyć będę struktury kolegialne i doradcze bez względu na proweniencje polityczne. Chcę odwołać się do całego społeczeństwa Przemyśla, by jednoczyć różne środowiska w celu podejmowania optymalnych decyzji dla rozwoju miasta. W tym zakresie kolorystyka nie ma żadnego znaczenia. Pragnę by Przemyśl był miastem wyrazistym, a mieszkańcy mogli być dumni z faktu, że tu żyją.

- Przywołam autorytet metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika, który wielokrotnie akcentował potrzebę kierowania się w działaniach publicznych etyką i moralnością. Przed prezydentem miasta stoją trudne zadania i może się zdarzyć, że rzeczywistość nie będzie zgodna z deklaracją. Co zamierza Pan robić, by głoszone treści przystawały do formy?

- Uważam, że angażowanie się w politykę, na przykład uczestnictwo w wyborach, jest obowiązkiem katolika, bo polityka nie jest złem. Złem jest zła polityka. Rzecz w tym, by odrzucić to, co zniechęca i przeszkadza, aby w dzień po wyborach nie okazało się, że kończą się deklaracje, a zaczynają dominować układy i zależności, które wiążą ręce i w efekcie wypaczają przyjęty model działania. Stoi przede mną wielka odpowiedzialność, by nie dać się uwikłać w zależności z jednej strony, a z drugiej inspirować współpracę i dbać o dobre relacje między prezydentem a radą po to, by wszyscy, którzy deklarowali wolę pracy dla dobra miasta i mieszkańców mieli okazję wypełnić słowa treścią. Zakładam, że wszystkim, którzy weszli do rady miasta w równym stopniu zależy na jego rozwoju. Różnice mogą dotyczyć tylko wyboru drogi do tego samego celu. By być wiarygodnym będę postępował wedle pewnych zasad, które chcę zobrazować cytatem z tomu Rozmowy z Bogiem:
... Widziałeś jak wznosił się ten imponujący gmach? Stworzyła go potęga rzeczy drobnych.
Tak samo jak obraz maluje się kolejnymi pociągnięciami pędzla, książkę pisze się strona po stronie z cierpliwą miłością, a lina zdolna udźwignąć wielkie ciężary spleciona jest z wielkiej ilości cienkich linek...".
Chciałem uświadomić, że można osiągnąć cel cierpliwą i konsekwentną pracą. Należy bardzo się starać i dzień po dniu kroczyć taką właśnie drogą. Innej drogi nie ma. Swoją postawą należy dawać przykład bo tego wymaga uczciwość i zobowiązanie w stosunku do wyborcy.

- By dać przykład, by pokazać drogę, urząd nie może być hermetyczny, powinien się otworzyć, nawiązać dialog. W jaki sposób?

- Chcę zastosować kilka mechanizmów, które pokażą na zewnątrz i upublicznią działalność. Wiąże się to ze zmianą funkcjonowania urzędu, który ma spełniać służebną rolę wobec społeczeństwa. Już zapowiedziałem organizowanie otwartych spotkań z mieszkańcami Przemyśla w Domu Katolickim "Roma", chcę stworzyć stałą linię internetową i telefon dla społeczeństwa. Zamierzam uczytelnić wszystkie procedury, między innymi przetargi czy politykę kadrową, tak by oczywiście w ramach obowiązującego prawa wszystko robić jawnie. Ideą moją jest by ta otwartość nie miała charakteru propagandy, lecz była rzetelnym obrazem pracy urzędu i prezydenta.

- Pełnienie funkcji publicznej to oprócz realizacji przyjętych zadań również budowa własnego wizerunku. O jaki wizerunek zadba Robert Choma, prezydent miasta Przemyśla?

- Niedawno podczas kazania w mojej parafii ksiądz zacytował Senekę, który powiedział "by zawsze być sobą, nie robić niczego dla opinii nawet jeżeli ona jest zła, byleśmy tylko zasługiwali na lepszą". Chciałbym aby mój wizerunek, w tej chwili jeszcze powierzchowny, być może skażony pewnymi stereotypami, okazał się na koniec kadencji wizerunkiem prezydenta, który był blisko mieszkańców i dostrzegał ich problemy. Nie administracyjne zarządzanie, lecz wypracowywanie mechanizmów, które pozwolą na rzeczywistą pomoc. Chciałbym być gospodarzem, który nie siedzi za biurkiem, lecz jest pośród ludzi bez względu na sympatie czy uprzedzenia w stosunku do mojej osoby. Docelowo, wykorzystując wszystkie środki, łącząc funkcje wypływające ze społecznej nauki Kościoła z kompetencjami, które otrzymał samorząd i z potencjałem lokalnym chcę doprowadzić do sytuacji, kiedy mieszkańcy będą dumni, że są z Przemyśla.

- W społeczeństwie rozbudzone zostały duże oczekiwania, że będzie inaczej, lepiej. Stoją przed Panem trudne zadania i wielka odpowiedzialność. Stąd też sprawowanie urzędu oprócz wielu innych cech wymaga odwagi. Czy jest coś czego Pan się boi, co budzi w Panu respekt?

- Przede wszystkim respekt przed ludźmi, by ich nie zawieść. Nie będę robił nic dla poklasku i dla celów spektakularnych. Obawiam się, by rozbudzone nadzieje mieszkańców nie były z kategorii tych, które natychmiast mają się spełnić. Obawiam się pewnej niecierpliwości. Zawsze byłem zwolennikiem ewolucji w dochodzeniu do pewnych celów, dlatego wierzę, że otrzymam stosowny margines czasu. Jestem człowiekiem, który zawsze umiał się przyznać do popełnionych błędów. Nie zamierzam tkwić w przeświadczeniu, że na pewno mi się uda, że osiągnę sukces w pełnym zakresie, że dam radę. Tak nie uważam. Jednocześnie teraz nie pora się wahać i zatrzymywać w pół kroku. Trzeba konsekwentnie iść do przodu. W oparciu o kompetentnych i odpowiedzialnych współpracowników, wykorzystując wiedzę i doświadczenie ciał doradczych mam dużą szansę zrealizować założone cele. Nie jestem sam i to dodaje mi odwagi. Stoję twardo na ziemi i nie składam deklaracji na wyrost. Odwołując się do uniwersalnego systemu wartości, jakim jest Dekalog i mając ufność w Bogu wierzę, że uda mi się pokonać chwile trudne, które zapewne mnie nie ominą. Ale właśnie wtedy nie zniechęcenie i pesymizm, ale wola wykonania zadań, upór, konsekwencja i wreszcie optymizm będą moimi drogowskazmi.

- Kim w życiu prywatnym jest Robert Choma?

Przede wszystkim człowiekiem emocjonalnie związanym ze swoim miastem. Tu są moje korzenie, tu żyją moi rodzice, emerytowani nauczyciele, tu żyje moja rodzina i najcieplejsze wspomnienia. Mam 39 lat, żonę, która jest nauczycielką biologii w I LO oraz dwoje dzieci. Córka Justyna chodzi do 6 klasy, a syn Jędrzej do pierwszej. Skończyłem wydział prawa i administracji, aktualnie doktoryzuję się w warszawskim Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych z zakresu ekonomii pracy i polityki społecznej. Jestem domatorem, wolny czas najchętniej spędzam z rodziną. Lubimy aktywny wypoczynek, jeździmy na rowerach, konno i na nartach. Na życie spoglądam z rozsądkiem i jak przystało na katolika z optymizmem, który determinuje moje działania.

- Dziękuję za rozmowę i życzę, by dzięki Panu przestał po naszym mieście krążyć ponury mit o tym, że Przemyśl nigdy nie miał szczęścia do dobrego gospodarza.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Ruszyły zapisy na kolejną edycję Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej

2024-04-23 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum WML Dominikanie Łódź

W trakcie Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej “Sacrum Convivum”, w łódzkim klasztorze oo. Dominikanów przy ul. Zielonej 13, spotkają się miłośnicy śpiewu kościelnego, członkowie schol i innych amatorskich zespołów muzycznych.

Mimo że na co dzień posługują w różnych wspólnotach, to w dniach 24-26 maja 2024 roku, razem stworzą wielogłosowy chór.  Doświadczą w nim piękna wspólnej modlitwy, a przy okazji rozszerzą swój repertuar i poznają możliwości własnego głosu.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję