Robi się gorąco, bo osławione "negocjacje" rządu Millera z Unią Europejską wkraczają w rozstrzygającą fazę. Jest to dość krótka faza, bo - jak napisał korespondent Rzeczpospolitej z Brukseli - nie da się wykluczyć, że na przyjęcie unijnych warunków polscy negocjatorzy będą mieli tylko "kilka dni, a może nawet kilka godzin".
Zważywszy, że tak się jakoś dziwnie złożyło, iż w tej "końcowej fazie" rozstrzygać się będą "najważniejsze kwestie finansowe", nasuwa się pytanie, czy to jeszcze negocjacje, czy już tylko dyktat?...
W ostatniej chwili pojawiła się unijna propozycja, by przewidywane na pierwsze trzy lata dopłaty polskim rolnikom w wysokości 25, 30 i 35 procent kwot, otrzymywanych przez rolników unijnych - zwiększyć do 40 procent. Wprawdzie i takie dopłaty zwiększać będą, a nie zmniejszać, różnice między polskim a unijnym rolnictwem, ale nawet gdyby nieszczerze i na wyrost ucieszyć się z tej "podwyżki" - wnet przyjdzie wylać kubeł zimnej wody na głowę. Okazuje się bowiem, że ta podwyżka sfinansowana ma być m.in. przez... rząd polski!
Wychodzi na to zatem, że niby UE zwiększy te dopłaty, ale tak naprawdę to nie sama UE, ale i rząd polski... Rodzą się natychmiast dwa pytania: pierwsze - w jakiej propozycji sfinansuje tę "pomoc" UE, a w jakiej ma ją sfinansować rząd polski? Po drugie - skąd rząd polski weźmie pieniądze na to sfinansowanie polskiego rolnictwa, jeśli właśnie po to w ogóle negocjujemy z UE, żeby to ona pomogła polskiemu rolnictwu?...
Tymczasem tworzenie budżetu przez p. Kołodkę pokazało, że aby "domknąć" budżet, trzeba w przyszłym roku zabrać Polakom ok. 6 miliardów złotych nowymi podatkami i ciężarami podatkowymi (nowa "składka" zdrowotna, podwyżki podatku VAT, opodatkowanie oszczędności). Jeśli rząd Millera wynegocjuje w Brukseli, że... będzie musiał sam dopłacić do polskiego rolnictwa - pytanie o źródła sfinansowania tej pomocy nabiera odpowiedniego ciężaru gatunkowego. Czy na biedniejące społeczeństwo i pogrążającą się w kryzysie gospodarkę rząd nałoży kolejne ciężary podatkowe, aby "wesprzeć rolnictwo"? I czy rolnik w ogóle odczuje tę "pomoc", jeśli jej skutkiem będzie wzrost bezrobocia (już dziś widoczny), spadek popytu i rosnąca drożyzna?
Rząd Millera coraz szybciej goni w piętkę, kręci się w kółko, nakręcając przy okazji spiralę bezrobocia i drożyzny, a spod obwieszczanej rok temu "fachowości" wyziera coraz bardziej przerażająca niemoc i bezradność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu