Reklama

Kultura

Prawo wahadła

Przez długi czas serwowano nam w programie Teatru Telewizji patriotyczny patos. Teraz nowa ekipa, nowy program, nowi (starzy) twórcy. Nie będę się rozpisywał o spektaklach kontrowersyjnych i wyzywających moralnie, jak Do piachu Różewicza czy Nasza klasa Słobodzianka, mimo że to świetny teatr. Zachowajmy jakość sztuki, ale też dystans wobec polsko-polskich wojenek.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Scorsese w Legnicy

Ballada o Zakaczawiu
reż. Waldemar Krzystek, 2002
emisja: 29 kwietnia w TVP1

Waldemar Krzystek tworzy tradycyjny, dobry teatr, skupiony na historii, bohaterach, stroniący od zbytków ekstrawagancji, pustosłowia czy tanich sensacji. Reżyser m.in. nagradzanych spektakli Getsemani (recenzowany na łamach naszego cyklu) czy Norymbergi doskonale wie, jak prowadzić widza, by nieprzerwanie intrygować od pierwszej do ostatniej sceny. Być może pomaga mu w tym podwójna rola twórcza, jako że jest również scenarzystą. Być może to kwestia Bożej iskry. Lub polonistycznego wykształcenia. A najpewniej wszystkiego razem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ballada o Zakaczawiu wciąga w nostalgiczną podróż, pogrąża w melancholię refleksji o światach, które przemijają. Żyjemy w najlepszym z możliwych światów. Cóż jednak, jeśli nasz lokalny świat, horyzont naszego poznania znika z kart historii?

Spektakl Krzystka opowiada historię ludności Zakaczawia, części Legnicy słynącej z przestępczego półświatka, któremu podołać nie mogła rządowa machina PRL. Dzielnica Cudów, jak ją nazywano, stanowiła barwny mikrokosmos, który zniknął z powierzchni Ziemi wraz z odchodzeniem ludzi obdarzających go duszą. To my sami bowiem tworzymy ten Leibnizowski najlepszy świat, wypełniamy go życiem i treścią; to nie jest przestrzeń obiektywna, którą obejmie kartografia. Taki też jest spektakl Krzystka – poszarpany narracyjnie, kierujący się własną logiką.

Bohaterami są nie tylko ludzie, ale też miejsca: kino Kolejarz, posterunek na Łąkowej, restauracja Cygańska. Każde z nich obdarzone własnym genius loci, charakterem przenikającym się z tymi, którzy te miejsca nawiedzali. A wszystko sprowadza się finalnie do ludzi: Benka Cygana i jego otoczenia; szajki złodziejów, którzy grali na nosie opresyjnej władzy. Lud, który pogonił władzę ludową. Lwowscy repatrianci, sprytni legniczanie przez 40 lat powojennego reżimu trzymają fort zbudowany na niepewnej moralności, przebiegłości, na pogardzie dla sołdatów i milicjantów.

Reklama

To, co przewrotne w Balladzie o Zakaczawiu, to sentymentalny rys portretowanych kryminalistów – spektakl przypomina w tym jako żywo słynne gangsterskie filmy Martina Scorsese, takie jak Chłopcy z ferajny czy Kasyno (szczególnie to drugie!). Kobieta jako stałość i punkt odniesienia, kobieta jako upadły anioł strącający do piekła. Mężczyźni opętani władzą, pieniądzem, niskimi instynktami i wypaczonym kodeksem honorowym, z wynaturzoną moralnością kryminalisty. A mimo to panorama, w której wszystkie te postaci są umiejscawiane, malowana jest przez pryzmat utraconego szczęścia, a może co gorsza – utraconej tożsamości. Legendarne postaci poodchodziły, a wraz z nimi legendarne miejsca. Genius loci, jeden po drugim, rozpływają się w niebyt. „Wszystko... to za dużo” – podsumowuje jeden z łotrzyków.

Czy powinniśmy tęsknić za złodziejami? A czy komukolwiek to osądzać, kto nie wyrósł z gleby Zakaczawia? Ciekawa rzecz. A spektakl jeszcze ciekawszy.

Matka pochłaniająca

Namiętna kobieta
reż. Maciej Englert, 2010
emisja: 8 kwietnia w TVP1

Syn się żeni, ma 35 lat. W dniu ślubu jego matka ucieka na strych i przeżywa kryzys egzystencjalny, który podaje w wątpliwość sens i spójność całej jej rodziny, jej małżeństwa.

Panta rhei! Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo możemy być ofiarami relatywizmu, strasznej siły, która odpycha nas od siebie jak dwa jednakie końce magnesu. Każdy może ten spektakl inaczej odbierać – w zależności od tego, perspektywę którego bohatera przyjmie za punkt wyjścia i klucz interpretacyjny. Czy będzie to mąż, który nie rozumie swojej żony i za żadne skarby nie może jej uszczęśliwić, a tym samym siebie skazuje na marny żywot? Czy będzie to żona, która czuje się w małżeństwie uwięziona, stłamszona, zaniedbana i samotna? A może dawna miłość, którą rozczarowały wybory tejże kobiety i fakt, że się nie udało?

Reklama

Cóż, nie dla mnie. Nie mogę odeprzeć perspektywy syna, któremu matka w dniu ślubu gotuje piekło na ziemi i w szalonym, egotycznym spazmie wybiera właśnie ten moment na wywlekanie na wierzch rozczarowań swojego życia, klęsk swoich marzeń. Nie jestem w stanie wyrzucić z głowy terminu z jungowskiej psychoanalizy (patrz: podtytuł), który czerwonym światłem wył mi w czaszce podczas seansu.

Marta Lipińska jest doskonale niewinna w tej roli. Mitologiczną, toksyczną naturę zaborczej matki kondensuje w miłym głosiku, trzpiotowatości gestów – pozornie ją demilitaryzuje. Im bardziej jednak jest zapędzona do rogu, tym mocniej wychodzi z niej grecka Erynia. Im bardziej syn (Piotr Adamczyk; cóż za aktor – szkoda, że tak wielu kojarzy go tylko z roli papieża i komedii romantycznych) rozpacza, że ważą się losy jego życia, im bardziej lamentuje, że za godzinę, za pół godziny, za kwadrans się żeni, tym mocniej jego matka udowadnia, że to jest jej chwila, że to o nią chodzi, że to jej los jest sądzony. Szantaż emocjonalny wydaje się słabym określeniem; egocentryzm – niedopowiedzeniem.

A jednak w tej historii jest wspomniany wcześniej relatywizm, jest ileś kręgów nieszczęścia, które trzeba pokonać, żeby dokopać się do sedna sprawy. To jak patrzenie przez czułą soczewkę – najlżejsze majstrowanie przy ustawieniu całkowicie przeinacza ostrość i perspektywę. Obiekty zmieniają kształty, ludzie okazują się kimś zupełnie innym.

W tym kotle już bulgoce

Paradiso
scen. i reż. Andrzej Strzelecki, 2019
emisja: 21 kwietnia w TVP Polonia

Lata 30. XX wieku, Polska. W obszernej, przedwojennej kawiarni Paradiso gromadzi się śmietanka towarzyska, by przy dźwiękach jazzu i zmysłowego wokalu (uch, taka muzyka mnie zabija, ale na pewno znajdą się amatorzy) załatwiać interesy, szukać zemsty, wołać o honor, składać niemoralne propozycje, perorować o Hitlerze... Przekrój tematyczno-obyczajowy tamtych czasów. Aktorskich gwiazd nie brakuje, dylematów moralnych również, a tło stanowi zbiorowa trauma wojny, która zaraz nadejdzie, wojny, która miała być końcem najlepszego ze światów. Końca jednak nie będzie dopóty, dopóki człowiek trwa, a o tym, czy ów świat jest najlepszy, sami decydujemy każdego dnia.

2024-03-28 13:51

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czerwiec z gigantami kultury

Niedziela Ogólnopolska 23/2023, str. 52-53

[ TEMATY ]

Teatr telewizji

I. Sobieszczuk, J. Bogacz, Archiwum TVP

Czerwie wygryzły w swym miesiącu Teatr Telewizji i zubożyły wierutnie repertuar do pięciu raptem propozycji. Dwie z nich jednak w pełni zasługują na rekomendację – przez wzgląd zarówno na realizacyjny kunszt, jak i na uniwersalne prawdy, które z nich płyną. Tym razem bez udziwnień, bez eksperymentalnej nowoczesności – czysta klasyka!

O dwóch Zbigniewach i Macieju, którzy poszli va banque

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski: gdy czynisz znak krzyża, głosisz miłość Boga

2024-05-05 16:06

flickr.com/episkopatnews

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Gdy z wiarą patrzysz na krzyż, gdy czynisz znak krzyża na sobie, gdy znakiem krzyża błogosławisz drugich, głosisz miłość Boga potężniejszą niż grzech, potężniejszą niż śmierć. Miłość, która zwycięża obojętność i nienawiść, która niesie przebaczenie i pojednanie, która przygarnia i jednoczy” - mówił w niedzielę w Pakości Prymas Polski abp Wojciech Polak.

Metropolita gnieźnieński przewodniczył uroczystościom odpustowym na Kalwarii Pakoskiej, w Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej, z okazji święta znalezienia Krzyża świętego. W homilii przypomniał, że właśnie na Krzyżu, w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, najpełniej objawiła się miłość Boga. „To miłość, która rodzi życie” - podkreślił, przypominając, że znakiem tej miłości każdy chrześcijanin został naznaczony w dniu swojego chrztu świętego. „I choć znaku tego nie widać na naszych czołach, to powinien być w naszym sercu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję