Reklama

Niedziela Rzeszowska

Fusia z Wołynia

W niedzielę 11 lipca 1943 r. w wielu świątyniach na Kresach Wschodnich po raz ostatni zabrzmiało pozdrowienie „Pan z Wami”, po raz ostatni ludzie poczuli się bezpieczni i zjednoczeni ze sobą, bo poprzez „czarną niedzielę” przeszła śmierć przez kościoły, domy, zagrody, małżeństwa i rodziny... – tymi słowami refleksji ks. prał. Władysław Jagustyn rozpoczął celebrowanie Mszy św. w intencji dziesiątek tysięcy Polaków – ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów – na Kresach i w Małopolsce Wschodniej

Niedziela rzeszowska 30/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

ludobójstwo

rzeź wołyńska

Agnieszka Iwaszek

Kazimiera Marciniak – Wołynianka (od lewej) i Emilia Wołoszyn – lwowianka

Kazimiera Marciniak – Wołynianka (od lewej) i Emilia Wołoszyn – lwowianka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od wielu lat rzeszowska parafia pw. Świętego Krzyża stara się, by w stolicy Podkarpacia nie ucichło wołanie z Wołynia, żeby nie przebrzmiały jęki ofiar rzezi sprzed 76 lat, by nie poszły w zapomnienie świadectwa cudem ocalonych z krwawych dni niewyobrażalnego bestialstwa i pożogi, by wybaczenia głębokich ran wzajemnej historii sąsiednich narodów szukać w prawdzie i historycznej pamięci. W duchu tej odpowiedzialności za prawdę i pamięć o Polakach ze Lwowa, Tarnopola, Łucka i Stanisławowa, bezlitośnie mordowanych w latach 1939-47 przez nacjonalistów spod znaku OUN-UPA, na modlitwie przed świętokrzyskim ołtarzem, z prośbą, by cierpienie wołyńskich ofiar nigdy się nie powtórzyło, spotkali się starsi i młodsi mieszkańcy Rzeszowa, członkowie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej i ostatni świadkowie okrucieństwa lat, kiedy ziemia wołyńska przesiąkła polską krwią...

Fusia z Wołynia

Wśród uczestników niedzielnych uroczystości z 14 lipca była Kazimiera Marciniak z domu Justkowska, zdrobniale Fusia od drugiego imienia Stefania, o której bez przesady można śmiało powiedzieć, że widzi sercem, bo dostojne już lata odebrały jej prawie możność patrzenia na rzeszowskie ulice, ale nie pozwoliły zapomnieć o Wołyniu, który jako kraj lat dziecinnych hołubi we wspomnieniach niczym pierwszą miłość, pomimo że tam przeżyła dramat rzezi wołyńskiej. Urodziła się w Jagiellonowie, niewielkiej polskiej osadzie pośród ukraińskich wiosek niedaleko miasteczka Ołyka, który jak wiele polskich wsi spłonął w ogniu nienawiści w 1943 r. Pozostało po nim puste pole i głębokie pragnienie, by żył nadal w polskiej świadomości, choć faktycznie nie ma go już na mapie wśród miejscowości między Łuckiem a Równem na Wołyniu. Może dlatego Pani Kazimiera odtworzyła w pamięci swoją mapę rodzinnego Jagiellonowa, kreśląc układy domów i listę mieszkańców osady, którym wyroki historii i zmienność okupantów kresowych ziem zgotowała raz wywózki na Sybir zimą 1940 r., raz bezwzględne egzekucje z rąk ukraińskich nacjonalistów... Może dlatego z właściwym sobie uporem córki przedwojennego oficera przez kilka lat skutecznie zabiegała u władz miejskich Rzeszowa, by tutaj zaistniała ulica Wołyńska.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Powrót do przeszłości

Na kartach swoich wspomnień licznie publikowanych w regionalnej i kresowej prasie czy monografiach dotyczących rzezi wołyńskiej Pani Kazia ze szczerą nostalgią i sentymentem opisuje owe lata trzydzieste na Wołyniu, kiedy jako dziewczynka, najmłodsza z trzech córek nauczycielskiego małżeństwa Państwa Justkowskich, wychowywała się szczęśliwie we wzajemnym poszanowaniu kultury, religii i przynależności narodowej wśród dzieci ukraińskich i żydowskich. Za przykład zawsze podaje święta Bożego Narodzenia, na które jej mamusia wypiekała specjały i zapraszała ukraińskich sąsiadów na polskie obchody, a za kilka dni gościła z tymi samymi pysznościami w ukraińskich chatach. Nie inaczej świętowano także wesela i chrzciny w pobliskiej cerkwi, bo do kościoła było daleko, na które rodzina Kazimierza Justkowskiego, dyrektora polsko-ukraińskiej szkoły, była stale zapraszana, gdyż mieszkańcy całej osady mogli zawsze liczyć na jego pomoc, którą zresztą odwzajemniali. Dzięki niej, a konkretnie postawie Stepana Malinowskiego, sołtysa za okupacji sowieckiej, który był uczniem ojca Pani Kazi, rodzina uniknęła deportacji na Syberię, znalazłszy się na końcu listy do wywozu. Ojciec rodziny jako przedwojenny oficer rezerwy musiał jeszcze we wrześniu 1939 r. uciekać do rodzinnej Żółkwi w uzasadnionej obawie przed aresztowaniem, gdzie następnie wstąpił do Armii Krajowej jako „Podbipięta” i walczył przeciw banderowskim bandom w rejonie Lwowa, nie mogąc jednak wspomóc ani obronić własnej rodziny...

Uciec z Polski do Polski

Gdy w lecie 1943 r. na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli „rzezanie Lachów”, by w zbrodniczym szale stworzyć niepodległą Ukrainę, osamotnioną rodzinę Pani Kazi uratował przed niechybną śmiercią ukraiński sąsiad – przyjaciel ojca – Aleksander Chłamazda, ostrzegając, by uciekali z Jagiellonowa na dzień przed jego doszczętnym unicestwieniem. Mówił bowiem, że dłużej nie może ich bronić, bo i jego zabiją. Tak rodzina rozpoczęła tułaczkę, aby z polskich ziem na Wołyniu uciec do Polski. Jak większość okolicznych mieszkańców schronili się w Ołyce, nocując w zamku księcia Radziwiłła, ale i stamtąd musieli uciekać, gdy banderowcy urządzili bestialskie mordowanie w wigilię 1943 r. Zginęły wtedy 42 osoby, w tym matka z dwojgiem maleńkich dzieci, porąbani siekierami przez ukraińskich oprawców przy świetle świecy trzymanej przez przymuszonego do tego ojca, który raniony w głowę tylko cudem uniknął śmierci. Ich widoku Pani Kazia nigdy nie zapomni. Podobnie jak historii starych sąsiadów z Jagiellonowa spalonych żywcem, bo nie chcieli opuścić ojczystych ziem. I niesłychanego lęku, który towarzyszył rodzinie w ucieczce przed śmiercią przez wołyńskie wioski, Żółkiew aż do ojca i rodziny w Rozbożu pod Przeworskiem. Nie chce też wymazać z pamięci dobroci Ukraińców, dzięki którym przeżyła i których po latach odwiedziła z mężem i wnukami. Wszyscy bowiem wspominali, że „nie ma to jak czasy, gdy była tu Polska”.

2019-07-24 11:33

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bośnia i Hercegowina: przesłanie papieża Franciszka z 25. rocznicę masakry w Srebrenicy

Podczas uroczystości w 25. rocznicę masakry w Srebrenicy nuncjusz apostolski w Bośni i Hercegowinie, abp Luigi Pezutto, przekazał przesłanie od papieża Franciszka.

Według portalu „nedjela.ba” przemawiając podczas uroczystości 11 lipca nuncjusz powiedział, że papież “jest duchem z tymi wszystkimi, którzy noszą blizny tej przerażającej tragedii”. Zapewnił, że papież modli się za ofiary ludobójstwa i ma nadzieję, że w Bośni i Hercegowinie w dalszym ciągu będzie zachowana pamięć o tym dramacie.

CZYTAJ DALEJ

Dziękczynienie za Kościół i korzenie

2024-05-11 14:30

[ TEMATY ]

Ośno lubuskie

900‑lecie diecezji lubuskiej

Jubileusz diecezji lubuskiej

Karolina Krasowska

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim

- Przeżywany przez was jubileusz jest okazją, aby dziękować Bogu za korzenie i jest też wezwaniem, aby dziękować za Kościół, który wspólnie stanowimy – mówił abp Wojciech Polak w Ośnie Lubuskim, gdzie trwają główne obchody 900-lecia dawnej diecezji lubuskiej.

Za nami wykład, okolicznościowy koncert i uroczysta Msza św. pod przewodnictwem Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję