Reklama

Moim zdaniem

Kultura – ta praca nas dopiero czeka

Odkrywajmy dla siebie to, co w naszej kulturze jest wartościowe i budujące. Poziom kultury jest miernikiem świadomości kolejnych pokoleń

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bijemy się o sprawy codzienne, przeżywamy boje, w których nie mamy nic do powiedzenia i... tracimy z oczu to, na co codziennie mamy rzeczywisty wpływ. Nie każdy ma smak i wrażliwość do zajmowania się polityką, ale przecież każdy z nas może wpływać na kulturę. Może to czynić choćby przez swoje konsumenckie decyzje.

Konstatacja jest oczywista: tak naprawdę tym, co po nas – po naszych pokoleniach – zostanie, jest właśnie kultura. Przeminą polityczne wojenki, publicystyczne połajanki... Zostaną książki, filmy, muzyka, dramaty, plastyka i architektura. Jak umeblowaliśmy – w tym kąciku – naszą rzeczywistość?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy naprawdę naszymi ustami są zblazowani celebryci, czy istotnie naszym głosem mówi Agnieszka Holland, czy wreszcie ducha naszego czasu wyrażają kolejni – coraz bardziej wyobcowani z naszej rzeczywistości – autorzy nagradzani michnikową nagrodą „Nike”?

Prawdziwym ministerstwem kultury musimy być my – zwykli Polacy. Politycy nie wprowadzili w życie nawet najbardziej oczywistego pomysłu, aby stworzyć wielką nagrodę literacką, w całości finansowaną ze środków pochodzących z budżetu ministerstwa. Taka nagroda byłaby okazją do powstania Akademii Literatury Polskiej, w której skład co roku wchodziłby nowy laureat głównej nagrody. Laureaci byliby promowani przez media publiczne, a wszystkie media, które chcą wyzwolenia polskiej kultury z okowów neomarksistowskich mrzonek rozsiewanych z ul. Czerskiej w Warszawie, mogłyby w tym pomagać. Dyktat środowisk niechętnych Polsce i polskiej tradycji trwa, ergo trudno taką kulturę utożsamiać z tym, do czego przyznaje się większość Polaków.

Czymże więc jest ta kultura, na którą kieruję uwagę czytelników?

To przecież próba syntezy tego, co przeżywamy, co nas inspiruje, to trud znalezienia języka, który wiedzie do najważniejszych dylematów naszej współczesności. Jak dziś wyglądają te sprawy? Otóż z jednej strony, mamy obyczaj i towarzyszącą mu muzykę disco polo, co jest oczywiście zaproszeniem do niewymuszonej zabawy, ale przecież nie odpowiada na dylematy, przed którymi stajemy, nie niesie odpowiedzi na trapiące nas kwestie. Z drugiej strony, mamy małpowanie zachodnich wzorców, które często razi wtórnością, ale u nas postrzegane jest jako nowoczesność i awangarda. Prostą receptą na odniesienie sukcesu na polskim firmamencie kultury jest więc kwestionowanie wszystkiego, co tradycyjne, polskie, właściwe nam od pokoleń. Wystarczy zanegować dotychczasowe wartości i doprawić to sokiem bluźnierstwa, kpiny z polskości – i już mamy „dzieło”, które jest promowane przez media tzw. mainstreamu i natychmiast honorowane przez zagraniczne ośrodki, Polsce co najmniej nieprzychylne. Wyśmiać prostego Polaka, przyprawić mu gębę prymitywnego chama – i już sukces murowany. Takich „dzieł” światowa publiczność nie będzie doceniała, rażą bowiem wtórnością i umysłowym kompleksem niższości, ale oczywiście, zyskają one nieco poklasku u tych, którzy Polski nie cierpią. Można jednak utyskiwać i nadal tkwić w chocholim tańcu niemożności i przekonania, że nie jesteśmy zdolni do konkurowania z nacjami, które a priori postrzegane są jako bardziej predestynowane do kulturowych laurów.

Reklama

Smutny wniosek: pozostanie po nas twórczość pana Stasiuka, pana Kuczoka, pani Bator czy pani Tokarczuk – twórczość, której oczywiście, nie można przeszkadzać, ale którą trudno uznać za głos pokolenia Polaków z początku XXI wieku. Gdzie tu jest miejsce na syntezę naszych realnych doświadczeń? Przecież następujące po nas pokolenia, gdy przeanalizują dzisiejsze sztuki plastyczne, literaturę i muzykę popularną, uznają, że żyliśmy w epoce powszechnie panującego obskurantyzmu, ciemnoty i marazmu intelektualnego, dojdą także do wniosku, że elity dzisiejszych pokoleń miały w sobie jakiś niekontrolowany gen masochizmu i samobiczowania się. Czy zatem polskie środowiska nie mają zdolnych pisarzy, muzyków czy artystów plastyków? Nawet statystycznie odpowiedź na tak postawione pytanie musi brzmieć: Ależ oczywiście, że mają. Dlaczego zatem ich dzieła nie docierają do świadomości dzisiejszych Polaków?

Reklama

Sporo podróżuję po Polsce i w wielu miasteczkach odkrywam ciekawe zespoły muzyczne, nowe brzmienia – ta muzyka istnieje i jest tworzona mimo braku jakiegokolwiek wsparcia. Nigdy nie usłyszycie jej jednak w największych stacjach radiowych w naszym kraju. Dlaczego? Bo albo puszcza się tam muzykę kompletnie wyjałowioną z wartości, albo też playlisty tych stacji okupowane są przez pupilków największych wytwórni fonograficznych. Wielu zdolnych ludzi pisze ciekawe rzeczy, jak jednak ich rodacy mają się o tym dowiedzieć, skoro nikt nie pomoże w promocji ich twórczości? Wydają swoje powieści, opowiadania, eseje w kilkusetegzemplarzowych nakładach. Nie mogą liczyć na nagłośnienie w głównych mediach, bo zajmują się opisem naszego życia, nie poniżają Polaków, czasem nawet nadają zwykłym sytuacjom uniwersalne walory. Co prawda powstała Polska Fundacja Narodowa, ale czy wsparła choć jeden talent literacki?

Cała kultura zaczyna się od opowieści. Bez wspaniałej opowieści nie ma ani filmu, ani dobrego dramatu, ba – opowieść leży u podstaw także niebanalnego malarstwa i rzeźby, opowieść kryje się w dobrej muzyce. Oczywiście, zaraz obruszą się wielbiciele „czystej formy”. Niestety, mam dla nich niezbity kontrargument: forma służy przekazaniu treści, sama w sobie jest jak naczynie, do którego nigdy nie wlano zawartości – ma walory estetyczne, lecz jest puste. Piękno naturalne samo w sobie jest frapujące, jednak niesie w sobie treść budzącą zachwyt lub prowokującą do ożywienia wyobraźni. Darują Państwo tę niezaawansowaną wprawkę z dziedziny estetyki i recepcji dzieła, ale jest ona konieczna, aby zdać sobie sprawę z faktu, że luminarze dzisiejszej polskiej kultury nawet nie kuszą się o to, by być w czymś istotnie nowatorskim i inspirującym dla zwykłego odbiorcy. Im wystarczy niewolnicze kopiowanie zachodnich wzorców. Sztuka nie może być wykoncypowana, nie może być sprytną pułapką zastawioną li tylko na pieniądze. Odnoszę wrażenie, że tak hołubieni w większości mediów polscy „pisarze” za podstawowy cel obrali sobie łaszenie się do postępowego, europejskiego salonu... A ten obsycha intelektualnie już od dawna i za fasadą rzekomej nowoczesności stara się skryć ropiejący umysł, który już dawno jest bezpłodny.

Reklama

Czy dziś nie może powstać dzieło tak syntetycznie opisujące czas, jak niedoceniana ciągle „Lalka” Bolesława Prusa?

Zostaną po nas kultura i jej wytwory. Spójrzcie na to, co nas otacza, czy jest to architektura, którą chcielibyśmy się chlubić, która wytycza nowe drogi w tej dziedzinie?

Niestety, tak jak w świecie biznesu, tak i w naszej kulturze – od niemal trzydziestu lat – dominuje postkomunistyczna, sztucznie w Polsce introdukowana „elita”. Jej potencje nie tylko że u samego początku były niewielkie, to jeszcze z biegiem lat uległy wyczerpaniu.

No, dobrze – stwierdzą Państwo – ale jaki wpływ na te sprawy ma szary Kowalski, ktoś, kto nie bywa na salonach i nie ma ani czasu, ani środków na działanie?

Każdy z nas jest jednak klientem, konsumentem. Wystarczy – w dziedzinach kultury – dokonywać świadomych i przemyślanych wyborów. Nie kupujmy w wielkiej sieci, która nie tylko nie należy do polskiego kapitału, ale też jest wyraźnie nastawiona na promocję antypolskich wydarzeń; nie kupujmy autorów, którzy otwarcie występują przeciwko polskiej idei narodowej, katolicyzmowi czy po prostu tworzą nieprawdziwy obraz współczesnej Polski i Polaków. Starajmy się docierać do tych, którzy tworzą wartościowe treści, promujmy ich wśród swoich znajomych. To wystarczy, aby pieniądze zwykłych ludzi przyczyniały się do zdrowienia naszej kultury współczesnej. Do tego nie potrzeba wielkiej determinacji.

Przede wszystkim jednak odkrywajmy dla siebie to, co w naszej kulturze jest wartościowe i budujące. Poziom kultury jest miernikiem świadomości naszych pokoleń. Nie możemy być w tej dziedzinie leniwi, nie możemy też polegać na „doradztwie” i „recenzjach” głównych mediów. Kultura wymaga aktywności „szarych obywateli”.

2019-07-16 11:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielka rocznica z oddali

Dziś nie mamy wątpliwości, że dzień 16 października 1978 r. stał się zwrotny w naszym życiu, w życiu narodu, Europy i świata. Wszystko wskazuje na to, że informację podaną w radiu i telewizji najlepiej zrozumieli wówczas tylko ci, którzy nie mieli wiele wspólnego z ośrodkami władzy – prości ludzie. W polskich domach zapanował entuzjazm. Udzielił się on także p. Andrzejowi Kozerze, od 1962 r. prezenterowi telewizyjnemu, który autentycznie wzruszony poinformował Polaków w TVP o tym doniosłym wydarzeniu. Świadectwem ogromnego zainteresowania, jakim od początku swego pontyfikatu cieszył się papież Jan Paweł II, były słowa zawarte w pierwszym po powrocie do kraju prymasa Polski komunikacie KEP: „Wyniesienie polskiego kardynała na Stolicę Piotrową jest przedmiotem szlachetnej dumy każdego Polaka. Nic więc dziwnego, że całe społeczeństwo polskie żywo interesuje się działalnością Ojca Świętego. Z niecierpliwością oczekuje pełnych tekstów jego przemówień i obszernych informacji o jego poczynaniach”. Biskupi bezskutecznie apelowali do władz m.in. o większy nakład prasy katolickiej, skoro państwowe media skąpiły informacji o codziennej pracy Papieża. Intuicyjne zrozumienie dla rzeczy wielkich, które się działy wokół nas, Polaków, nie dotknęło jednak wszystkich. Nie tylko dlatego, że nie wszyscy rozumieją teraźniejszość. „Tej chwili nigdy nie zapomnę. Dziś, 16 października 1978 r., znajdowałem się wieczorem w autokarze jadącym z Warszawy do Olsztyna, wypełnionym uczestnikami polskiej delegacji na obrady II Forum Polska-RFN, które miały się tam nazajutrz rozpocząć. W skład delegacji wchodzili posłowie, dziennikarze, pracownicy naukowi, działacze gospodarczy; byli to w ogromnej większości członkowie partii, wśród nich kilku wyższych funkcjonariuszy jej aparatu i członków KC – wspominał Janusz Zabłocki, także poseł na Sejm PRL z ramienia Znak-u. – Wiadomość ta poraziła wszystkich niby grom z jasnego nieba. W autokarze, wypełnionym dotąd ożywionym gwarem rozmów, zapadła nagle przejmująca cisza. Nie trzeba było wiele wyobraźni, by odgadnąć, o czym teraz myśli każdy z jego pasażerów. Dawało się odczuć, że – poza krańcowym zaskoczeniem – przeżywają wszyscy wewnętrzne rozdarcie. Z jednej strony wybór Polaka na papieża był wydarzeniem, jakiego nie znała dotąd historia, było to nieoczekiwane i niezwykłe wyniesienie pozycji naszego kraju na arenie międzynarodowej, na co żadne serce polskie nie mogło nie reagować radosnym drgnieniem narodowej dumy. Z drugiej wszakże strony oznaczało to osadzenie na szczycie Kościoła człowieka, który w partii zyskał sobie opinię partnera trudnego, krytycznego wobec systemu, a nawet sympatyzującego z opozycją; do tego zbyt dobrze – tak teoretycznie, jak i praktycznymi doświadczeniami swej pracy duszpasterskiej – obeznanego z komunizmem. Wzmacniało to niesłychanie pozycję Kościoła polskiego, a zatem zapowiadało kierownictwu partii nowe powikłania i groziło nowymi trudnościami, których i tak było wiele. W zupełnym prawie milczeniu, jakie po komunikacie radiowym zawisło w autokarze, czuło się niemal fizycznie, jak w każdym z moich towarzyszy podróży te dwie sprzeczne reakcje – narodowa i partyjna – ścierają się z sobą i ważą”. Ks. prał. Bogusław Bijak, który wówczas mieszkał w domu parafialnym kościoła pw. św. Aleksandra w Warszawie przy ul. Książęcej, czyli naprzeciwko KC, opowiadał mi, jak to w gmachu partii przez całą noc paliło się światło. Komuniści się naradzali, debatowali. Kazimierz Kąkol pozostawił w swoich pamiętnikach notatkę z tej niezwykłej nocy: „Absolutnie zdegustowani naradzają się towarzysze: Kania, Kowalczyk, Olszowski, Werblan, Łukaszewicz. Konsternacja widoczna. Olszowski wylewa na jasne spodnie filiżankę czarnej kawy. Westchnienia. Ciężkie. Czyrek ładuje się z tezą – wypracowaną przez nas w drodze z SDP do KC – «zastanówmy się... ostatecznie lepszy Wojtyła jako papież tam niż prymas tu». Teza jest chwytliwa. Trafia do przekonania. Ulga”. Im bliżej serca komunizmu, tym było mniej zrozumienia dla rzeczy wielkich, dla Polaków, Europy i świata.

CZYTAJ DALEJ

Hiobowe wieści dla katechetów

2024-05-14 08:36

[ TEMATY ]

szkoła

katecheza

oświata

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Nie mogli być wychowawcami, ale będą musieli uczyć w klasach mających nawet po 30 uczniów z różnych roczników. MEN przygotowuje nowe "elastyczne" zasady organizowania lekcji religii w szkołach i placówkach oświatowych. Konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe projektu rozporządzenia potrwają do 29 maja a nowelizacja ma wejść w życie już od 1 września br. To krok do likwidacji religii.

Jak zakłada projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach łączone lekcje religii lub etyki będzie można organizować również w tych klasach, w których dotychczas były one prowadzone osobno.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 16.): Śpij, Jasieńku, śpij

2024-05-15 20:50

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

Materiał prasowy

Czy da się zacumować okręt na środku morza? Czy Bóg mówi przez sny? I czy Boże Ciało przypadające w maju to jedyny związek Eucharystii z Maryją? Zapraszamy na szesnasty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o roli Matki Bożej według św. Jana Bosko.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję