Reklama

Wiara

ŚDM Panama

Święta dziewczyna z sąsiedztwa

Nie była mistyczką ani mniszką. To koleżanka z duszpasterstwa, która lubiła lody truskawkowe. Właśnie trwa jej proces beatyfikacyjny. Kim była Sandra Sabattini i dlaczego warto ją poznać w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Panamie?

Niedziela Ogólnopolska 4/2019, str. 54-57

[ TEMATY ]

Niedziela Młodych

Riccaqrdo Ghinelli

Sandra Sabattini

Sandra Sabattini

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Co można powiedzieć o tej świętej dziewczynie? Lubiła spacery brzegiem morza. Była świetną sportsmenką, od dziecka z pasją grała w piłkę z bratem i jego kolegami, a jako nastolatka trenowała biegi. Pełna życia, energiczna, roześmiana. Zawsze w gronie rodziny albo przyjaciół.

Blisko Boga

Urodziła się 19 sierpnia 1961 r. w religijnej rodzinie, której członkowie, autentycznie wierzący, potrafili się spierać z prawdziwie włoskim temperamentem. Giuseppe, mąż i ojciec, był bankierem. Agnese, żona i matka, prowadziła dom. Sandra – trochę kąśliwie, ale i z wielką czułością – nazywała ją „panią froterką”. Jej bratem jest ks. Giuseppe Bonini – pierwszy duchowy przewodnik Sandry i jej młodszego brata, Raffaele. Kiedy ks. Giuseppe dostaje przeniesienie z Misamo do Rimini, razem z nim przeprowadza się rodzina Sabattinich. „Nieopodal nowej parafii, przy alei Principe Amadeo, piętrzą się wille i okazałe kamienice, ale pleni się też ubóstwo – zarówno ekonomiczne, jak i moralne. Jest tutaj stacja, są tory, pobliskie morze przyciąga tłumy. Latem są to turyści, a przez cały rok – bezdomni, biedacy, narkomani, ludzie z marginesu społecznego” – opisuje Massimo Bettetini w biografii „Sandra Sabattini. Historia świętej narzeczonej”. To miało ukształtować wrażliwość przyszłej służebnicy Bożej, która nigdy nie pozostała obojętna na los ubogich – i materialnie, i duchowo.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sama od zawsze żyła blisko Boga. Bez ostentacji. Po prostu wiara była dla niej naturalnym środowiskiem. Gdy jako sześciolatka pojechała na wakacyjny obóz, równie intensywnie grała w piłkę, co odmawiała Koronkę. „Modliła się, w jednej ręce trzymając lalkę, a w drugiej różaniec – ten, z którym w domu często zasypia. Potem znowu przychodzi czas na relaks i Sandra bawi się ze starszymi koleżankami” – pisze Bettetini.

Po jej śmierci znaleziono „Dziennik”. Zaczęła go pisać w sekrecie, kilka miesięcy po Pierwszej Komunii św. To, jak wskazuje Bettetini, „pięć brulionów poważnych, głębokich przemyśleń, odsłaniających niezwykłe życie duchowe, gdzie poszukiwanie Jezusa oznacza służbę bliźniemu”.

Reklama

Dzielić dolę ostatnich...

Ogromny wpływ na życie duchowe Sandry miał ks. Oreste Benzi, znany we Włoszech jako „duszpasterz bezdomnych oraz byłych prostytutek i narkomanów”, jak nazywa go ks. Dariusz Madejczyk w artykule „Komórka i różaniec – już niepotrzebne” („Przewodnik Katolicki” nr 46/2007). Sandra poznała go, gdy miała dwanaście lat. Jej wujek zaprosił ks. Oreste na odczyt dla młodzieży.

Gdy Sandra go wysłuchała, miała wrażenie, że pierwszy raz naprawdę usłyszała o Jezusie. To był moment przełomowy – zaczęła naprawdę widzieć Mistrza w każdym człowieku: w imprezowiczu z dyskoteki na plaży, w bezdomnym czy w koleżance z podwórka. Przede wszystkim zaczęła rozpoznawać Go w Eucharystii. Z właściwym sobie ogniem, podsyconym ogniem Ducha, nie poprzestała tylko na teologicznych refleksjach. To było jej prawdziwe nawrócenie.

Niedługo później pojechała w Dolomity na obóz formacyjny Wspólnoty Jana XXIII, założonej przez ks. Oreste. Wspólnota skupiała wokół siebie młodzież, która, zachęcana przez duszpasterza, wychodziła do najbiedniejszych. „Dzielić dolę ostatnich, łącząc własne życie z ich życiem” – tak pisze o misji wspólnoty jej założyciel. Sandra realizowała te słowa całą sobą. Aktywnie działała wśród potrzebujących, nigdy nie rezygnując z modlitwy.

Święta z sąsiedztwa od ŚDM?

Stawiała sobie dziesiątki pytań o swoją drogę, zastanawiała się, jak najlepiej rozwinie się i gdzie może służyć Bogu. Marzyła o wyjeździe na misje do Afryki. Pewnie zrobiłaby to, gdyby nie rodzice, którzy chcieli, by wcześniej skończyła studia. Po długich namysłach i przy wsparciu duchowych przewodników zdecydowała się na wydział lekarski uniwersytetu w Bolonii. Tam, podczas karnawałowej zabawy, poznała swojego przyszłego narzeczonego, Guida.

Reklama

Kiedy wszystko w jej życiu wydawało się uporządkowane, nagle, w wieku dwudziestu trzech lat, zginęła w wypadku samochodowym. Był rok 1984. Ks. Oreste od razu zaczął starania o beatyfikację. I rzeczywiście, w marcu 2018 r. papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót. Upublicznione zostały świadectwa jej wstawiennictwa; dużym echem odbiła się zwłaszcza historia Stefano Vitaliego, uzdrowionego z raka jelit.

Sandra nie znalazła się w gronie oficjalnych patronów tegorocznych Światowych Dni Młodzieży. Ale czy jej życie nie wpasowuje się idealnie w model „świętej zwyczajności”, tak docenianej przez Franciszka, chociażby w adhortacji „Gaudete et exsultate”? Sandra została ogłoszona czcigodną Służebnicą Bożą nie ze względu na mistyczne objawienia czy wielkie, heroiczne czyny, ale ze względu na wierność modlitwie i służbę ludziom, których spotykała. Jest świetną patronką rozeznających powołanie. Daje też wzór świętości, która realizuje się w każdej sytuacji, nawet w najprostszych wydarzeniach: „Dzisiaj, w niedzielę, wybrałam się do miejscowości Grottarossa, gdzie bawili się ludzie z porażeniem mózgowym. Wreszcie czuję się szczęśliwa i wyciszona, moją duszę przepełnia spokój, który gorąco pragnęłam osiągnąć. Martwi mnie tylko sprawdzian z matematyki. Proszę Cię, Panie: jeżeli go nie zaliczę, dodaj mi wiary i nadziei, żebym mogła nadrobić zaległości”.

M. Bettetini, „Sandra Sabattini. Historia świętej narzeczonej”, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2019, www.esprit.com.pl, tel. 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

2019-01-23 11:27

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wincenty, czyli tam i z powrotem

Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.

Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.

CZYTAJ DALEJ

Wszedł w życie watykański dokument ws. rozeznawania zjawisk nadprzyrodzonych

2024-05-20 08:31

[ TEMATY ]

Watykan

Monika Książek

Wszedł w życie dokument watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary "Normy postępowania w rozeznawaniu domniemanych zjawisk nadprzyrodzonych". Zawiera on możliwość sześciu różnych ocen w rozeznawaniu zjawisk nadprzyrodzonych od opinii pozytywnej po negatywną - poinformowało biuro prasowe Episkopatu.

Wyjaśniono, że powodem zmiany norm w Kościele katolickim stała się m.in. trudność w ograniczeniu do poziomu lokalnego zjawisk, które w pewnych przypadkach osiągają wymiary krajowe, a nawet globalne.

CZYTAJ DALEJ

Krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych: wózek inwalidzki i łóżko to narzędzia ewangelizacji

2024-05-20 20:17

[ TEMATY ]

chory

Rido/fotolia.com

„Wózek inwalidzki czy łóżko są ambonami, z których głoszona jest Ewangelia” - podkreślił ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych, który 20 maja w hałcnowskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Bielsku-Białej przewodniczył Mszy św. dla uczestników pielgrzymki chorych. W święto Matki Bożej Kościoła u stóp Piety hałcnowskiej modliły się osoby zmagające się z chorobami, niepełnosprawnościami oraz ich bliscy i opiekunowie.

Mszy św. przewodniczył krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych. Przy ołtarzu modlili się inni księża diecezjalni, w tym m.in. bielsko-żywiecki duszpasterz chorych ks. Szczepan Kobielus.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję