Reklama

Niedziela Łódzka

Gdy popłynęłam, oni mnie podnosili

Z Bożeną Ciepłuch, jedną z pierwszych podopiecznych Domu Samotnej Matki, obecnie pracownikiem Stacji Opieki Środowiskowej Konwentu Bonifratrów, rozmawia Anna Skopińska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA SKOPIŃSKA: – Pani Bożenko, swoją historią życia mogłaby Pani obdzielić niejednego, i doświadczeniami, tymi przykrymi, ale też dobrymi. Takim dobrym wspomnieniem był czas w prowadzonym przez siostry antonianki Domu Samotnej Matki...

BOŻENA CIEPŁUCH: – Wychowałam się w domu dziecka, potem trafiłam do hotelu robotniczego na Tatrzańskiej i już w dorosłym swoim życiu zaszłam w ciążę. Gdy byłam w czwartym miesiącu, okazało się, że hotel ma zostać zlikwidowany. Gdzie miałam pójść? Rodzina, jak dowiedziała się o ciąży, odsunęła się ode mnie, zostałam sama i musiałam sobie jakoś radzić. Koleżanki podpowiedziały mi, żebym zgłosiła się na Nowe Sady, bo tam jest Dom Samotnej Matki. I tak w szóstym miesiącu ciąży przyszłam do s. Franciszki Kaproń. Krystek urodził się w sierpniu 1994 r., a ja byłam u sióstr przeszło rok.

– Ten dom był ratunkiem wtedy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Najpierw poszłam do miejskiego ośrodka dla kobiet, ale okazało się, że przebywają tam same kobiety, które doświadczyły przemocy, a ja nie, więc ratunkiem były siostry antonianki. Z s. Franciszką i s. Cecylią, które wtedy prowadziły dla mnie ten dom, bardzo się zżyłyśmy. One były dla mnie prawie jak matki. Dużo im zawdzięczam, bo mi bardzo pomogły. Nawet gdy dostałam mieszkanie socjalne, to s. Franciszka razem ze mną skręcała meble. I potem, gdy mieszkałam już sama, kiedy zdarzało się, że potrzebowałam pomocy, to przychodziłam do Domu Samotnej Matki na Nowe Sady i pomagałam, czy to w sprzątaniu, czy koszeniu trawników, i zawsze też za to otrzymywałam jakąś pomoc – materialną, finansową. To mi nierzadko pozwalało przetrwać. Odwiedzałam też siostry w ich domu zakonnym i pomagałam przy różnych pracach, a czasem, gdy przychodził kryzys, też nocowałam.

– Nie jest Pani osobą, która się poddaje...

– Nieraz zdarzały się upadki. Bo na początku było bardzo ciężko – bez pracy, a tu mieszkanie, dziecko. Gdy w jakichś pracach prosiłam o pomoc sąsiadów, ci najczęściej wymuszali postawienie połówki. I tak niewiele brakowało, żebym się stoczyła. Dopiero potem s. Jadwiga, taka starsza siostra antonianka, przywiozła mnie do bonifratrów, do o. Franciszka. Od 2001 r. pracuję tu – najpierw w ogrodzie, potem w Stacji Opieki Środowiskowej, i tak do tej pory jestem u bonifratrów. Ale dzięki temu stanęłam na nogi. Jak było ciężko, to zawsze otrzymywałam wsparcie i pomoc od któregoś z przeorów. Gdy upadałam, to oni mnie podnosili, gdy popłynęłam – pomógł mi o. Ambroży. Odzyskać syna z ośrodka, wygrzebać się z nałogu... To zawdzięczam tym ludziom.

Reklama

– Teraz już jest dobrze?

– Teraz pomagam „swoim”. Do mojego podopiecznego do Kochanówki jeżdżę już osiem tygodni, co niedziela. Ale wiem, że trzeba pomagać.

– Przez to, co Pani sama przeszła, rozumie ich Pani?

– Tak. I tłumaczę, że można, ale trzeba tylko chcieć. Ale oni nie chcą, w większości... Ich dużym problemem jest brak mieszkania, meldunku, nie stać ich na hotele, bo ze zbierania puszek nie zarobią tyle, żeby tam przenocować. Najgorsza jest zima, bo latem dają sobie radę.

– Jest Pani takim ich rzecznikiem...

– Gdyby ktoś kiedyś nie zobaczył we mnie wartościowej osoby, człowieka, może byłabym teraz jak oni. Albo już by mnie nie było, bo zapiłabym się na śmierć...

– Wiadomość o ciąży też była takim trudnym czasem...? Myślała Pani o aborcji?

– Tak. Na początku tak. Ale nie o usunięciu, ale o takiej samoistnej aborcji. Dlatego przez trzy miesiące piłam non stop. Żeby poronić, żeby ta ciąża się skończyła. Bo powiedziałam sobie: nie oddam dziecka nikomu, jeśli, to tylko Bogu. Nie miałam domu, rodziny, hotel kasowali... Ale trzy miesiące intensywnego picia i ciągle nic. Więc chyba tak musiało być. Jeszcze pamiętam jak s. Franciszka, gdy przyjmowała mnie do domu, zapytała, czy nie boję się, że przez to moje picie dziecko może być kalekie? A ja odpowiedziałam: nie, jakie będzie, takie będzie, będę kochać takie, jakie jest. I tak przyszedł na świat mój syn, a teraz czekam na Jaśka, swojego wnuka.

2017-06-29 10:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie dajmy się ponieść fali sensacji [WYWIAD]

[ TEMATY ]

wywiad

media

diecezja świdnicka

ks. Przemysław Pojasek

wywiad „Niedzieli Świdnickiej”

ks. Mirosław Benedyk

ks. Przemysław Pojasek (po lewej) – redaktor świdnickiej edycji „Gościa Niedzielnego”, absolwent WSD Diecezji Świdnickiej i dziennikarstwa na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Aktualnie pomaga duszpastersko w parafii katedralnej.

ks. Przemysław Pojasek (po lewej) – redaktor świdnickiej edycji „Gościa Niedzielnego”, absolwent WSD Diecezji Świdnickiej i dziennikarstwa na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Aktualnie pomaga duszpastersko w parafii katedralnej.

24 stycznia w Kościele wspominaliśmy postać św. Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy i mediów katolickich. Z tej okazji Hubert Gościmski pyta ks. Przemysława Pojaska o indywidualne spostrzeżenia redaktorskie, rolę katolickich środków przekazu oraz sposoby docierania do szerszego grona odbiorców.

Hubert Gościmski: Co jest Księdzu, jako redaktorowi, bliższe – pióro czy aparat fotograficzny?

CZYTAJ DALEJ

Kłamstwo imigracyjne

2024-05-18 16:35

[ TEMATY ]

migranci

imigranci

Adobe.Stock

To przykład swoistej schizofrenii politycznej, gdy rząd na forum Rady Unii Europejskiej głosuje przeciw paktowi imigracyjnemu, a następnie… jego premier obwieszcza, że będziemy beneficjentem regulacji, przeciwko której rząd głosował! Albo więc pan premier robi dobrą minę do złej gry albo nie wiedział ,co głosował.

Teraz słyszymy gremialne pocieszanie się i nas, że nowa polityka imigracyjna UE to nic złego,ba,wręcz przeciwnie. Po pierwsze: wejdzie w życie za dwa lata. Po drugie: dostaniemy z tego tytułu pieniądze, bo dadzą nam za przyjęcie uchodźców z Ukrainy. Po trzecie: opozycja straszy imigrantami.

CZYTAJ DALEJ

Zaszczytna służba. Ustanowienie 215 lektorów

2024-05-19 11:10

Paweł Wysoki

Aż 215 lektorów z 72 parafii zostało pobłogosławionych przez abp. Stanisława Budzika do posługi odczytywania wiernym Słowa Bożego podczas Liturgii. Uroczystość odbyła się w wigilię Zesłania Ducha Świętego w sanktuarium Świętej Rodziny w Lublinie. Zgromadziła kapłanów oraz rodziny chłopców i mężczyzn podejmujących zaszczytną służbę w Kościele. Ustanowienie lektorów poprzedziła całoroczna praca, podczas której kandydaci poznawali Pismo Święte i obowiązki lektora. Kurs został zorganizowany w 18 dekanatach przez dekanalnych duszpasterzy ministrantów, a całość koordynował ks. Marcin Grzesiak, archidiecezjalny duszpasterz Liturgicznej Służby Ołtarza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję