Reklama

Wiara

Wasze świadectwa

Mój powrót

Do Boga, do modlitwy, do straconego życia. Szansa na odnalezienie siebie i Miłości, która jest silniejsza od śmierci. Może świadectwo Pawła zainspiruje cię do poszukania nowej drogi?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historia zaczęła się w domu rodzinnym, w którym nie było miejsca na miłość. Moje dzieciństwo wiązało się z ciągłym strachem przed tym, co za chwilę zrobi tato. Jest alkoholikiem, stosował wobec nas przemoc fizyczną i psychiczną. Nienawidziłem go za to, życzyłem mu śmierci. Już od najmłodszych lat postanowiłem, że nie będę taki jak on. Powtarzałem to sobie przy każdej awanturze. Z dnia na dzień nasze relacje były coraz gorsze.

Kiedy byłem nastolatkiem...

wstydziłem się go. Nie dawałem sobie już rady ze swoją nienawiścią do niego, a nie chciałem niczyjej pomocy. Postanowiłem utopić swoje smutki w alkoholu. Początkowo były to małe ilości spożywane nieregularnie, następnie upijałem się w weekendy, bo przecież raz w tygodniu należy mi się. Później było tylko gorzej. Alkohol odizolował mnie od społeczeństwa; tylko praca, dom i picie. Pod jego wpływem robiłem się agresywny i nieznośny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przez czat internetowy...

poznałem dziewczynę, która stała się dla mnie jedyną nadzieją na szczęście. Wtedy to była jedyna sprawa, dla której moje życie miało sens. Znosiła mnie przez około pięć lat. Znosiła moje napady agresji, wszystkie moje niedoskonałości. Ja tego nie doceniałem, dalej trwałem w alkoholu. Nie potrafiłem jej kochać, choć mi na niej zależało. Nasz związek był coraz trudniejszy. Ciągłe rozstania, powroty...

Miałem tego dosyć...

postanowiłem wszystko skończyć. Nie widziałem sensu, dla którego mógłbym istnieć. Podciąłem sobie żyły. Tata, którego tak nienawidziłem, któremu życzyłem śmierci, uratował mnie. Swoją dłonią zatamował krwawienie z mojej ręki.

Po tym zdarzeniu nic się nie zmieniło, dalej piłem pogrążony w myślach, że nic mi w życiu nie wychodzi. Teraz to ja wszczynałem awantury. Nie liczyłem się ze słowami. Wyrzekałem się rodziny. Raniłem najbliższych i moją dziewczynę, która była przy mnie w tych wszystkich chwilach. Alkohol doprowadził mnie do depresji. Straciłem nadzieję, że kiedykolwiek może być lepiej. Nie czułem już niczego oprócz strachu. Nie potrafiłem się cieszyć ani smucić. Już nie wiedziałem, co jest dobre, a co złe. Czułem się jak śmieć, który nie nadaje się do niczego.

Reklama

Pewnego dnia...

przypomniałem sobie motto, które powtarzałem za czasów dzieciństwa: „Nie będę taki jak ojciec”. Stwierdziłem, że gdzieś się pomyliłem. Uświadomiłem sobie, że jestem już gorszy od niego. Wtedy postanowiłem pierwszy raz poprosić kogoś o pomoc.

Zaczęło się od rozmowy z kolegą z pracy, który dzisiaj jest moim przyjacielem. Podsunął mi pomysł rozmowy z księdzem. Nie czekałem długo. Wiedziałem, że mój sposób życia i moje metody zawiodły. Postanowiłem otworzyć swoje serce na Boga. Jeszcze tego samego dnia umówiłem się z księdzem, przebyliśmy długą rozmowę. To był czas, w którym po raz pierwszy rozmawiałem o tym, co czuję, o moich zranieniach. Spotkań było kilka, dawały mi nadzieję, że coś mogę zmienić.

Dwa tygodnie później...

miał odbyć się w kościele wieczór uwielbienia, czas tylko dla Boga. Ksiądz zaprosił mnie na to wydarzenie. Przez te dwa tygodnie nie przespałem ani jednej nocy, był to bardzo trudny dla mnie czas. Tata wiedział, że spotykam się z księdzem. Nie było mu na rękę, że nie piję alkoholu, że chcę się zmienić. Dziewczyna nie akceptowała mojego czasu spędzonego na modlitwie. Znajomi mnie wyśmiewali za plecami. Wielu ludzi mnie odrzuciło w tym czasie, bo nie mogli już się ze mną napić. Zaufałem jednak Panu Bogu, który dał mi w zamian mnóstwo innych ludzi, przyjaciół, dzięki którym byłem coraz bliżej Niego i potrafiłem walczyć z przeciwnościami losu.

Nadszedł dzień uwielbienia. To było coś wspaniałego. Ten wieczór zakończył się modlitwą wstawienniczą, w której ksiądz i parę innych osób modliło się nade mną o uwolnienie mnie od zranień. Wszystko zaczęło iść w dobrą stronę.

Tego samego dnia...

po powrocie do domu ksiądz zadzwonił do mnie, że jest możliwość wyjazdu na sesję rekolekcyjną „Wróć do Ojca” na trzy dni do Częstochowy. Wyjazd następnego dnia. Zgodziłem się. W pierwszy dzień sesji wszystko wydawało się dziwne. Ludzie, jakby się wszyscy znali, życzliwi, uśmiechnięci, a było nas około stu osób. Myślałem sobie, że nie pasuję do tego miejsca. Mimo to zgadzałem się na wszystko. Uczestniczyłem w każdym punkcie programu.

Reklama

Ufałem, że tylko Bóg może odmienić moje życie. Już następnego dnia rekolekcji wiedziałem, że to jest miejsce, w którym potrafię być szczęśliwy. Wyspałem się jak nigdy, pierwszy raz od dwóch tygodni. Problem bezsenności zniknął. Ten dzień był zaplanowany od wczesnego rana do późnego wieczora, modlitwy, konferencje, uwielbianie, adoracja... Na konferencjach ksiądz nakierowywał na zranienia z przeszłości i myślami wracałem do różnych trudnych wydarzeń z mojego życia. Wszystkie te myśli zabieraliśmy do kaplicy na modlitwy. Tam prosiłem Boga, żeby uwolnił mnie od tego wszystkiego. Pragnąłem żyć inaczej, bliżej Niego.

Kiedy wróciłem z rekolekcji...

moja dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. Uśmiechałem się, co było u mnie rzadkością. Cały czas dopytywała, z czego się cieszę, dlaczego ciągle się uśmiecham. Odpowiadałem krótko: bo jestem szczęśliwy. Wtedy nie wiedziała jeszcze, co się stało. A ja po prostu doznałem uzdrowienia ze zranień i wielu innych przypadłości. W końcu zacząłem być szczęśliwy, wszystko mnie cieszyło. Stałem się innym człowiekiem. Dostałem nowe życie. Narodziłem się na nowo.

Bóg błogosławi każdego dnia

Ożeniłem się z tą samą dziewczyną, która przeżyła ze mną trudne chwile mojego życia. Kupiliśmy dom, a teraz oczekujemy na nasze maleństwo, które przyjdzie na świat za kilka miesięcy. A co najważniejsze, trwamy wspólnie na modlitwie, która stała się naszym pokarmem.

Teraz mam inne spojrzenie na świat. Nawet zaakceptowałem tatę z jego chorobą. Jestem mu wdzięczny za to, że dzięki niemu odnalazłem Boga, który jest dla mnie najważniejszy. Boga, który mnie wybrał i dał mi nowe życie, który uczy mnie miłości, który dał mi to wszystko za darmo. Wystarczy otworzyć się na Niego i zaufać.

Chwała Panu!

2017-03-08 09:52

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wybierajmy sami

W czasie swej kampanii militarnej Aleksander Wielki nazwany został przez wyrocznię na Pustyni Libijskiej „synem Amona”, odpowiednika greckiego Zeusa. Od roku 331 przed Chr. Ptolemeusze pretendowali do tytułu „synów Słońca”. W Rzymie cesarza obdarzono tytułem „divifilius” – boski syn. Wszystko to poświadcza, że idea synostwa Bożego znana była w antycznym świecie grecko-helleńskim. Tytuł „syna bożego” przypisywano zazwyczaj władcom, wodzom i mędrcom. Idea ta nieobca jest także natchnionym autorom ksiąg biblijnych. Na kartach Ewangelii tożsamość Jezusa jako Syna Bożego ujawnia się w rozmaitych okolicznościach. Przy Jego chrzcie i przemienieniu sam Bóg Ojciec głosem z nieba nazywa Jezusa swym Synem. Synostwo Boże dostrzega w umierającym Jezusie stojący pod krzyżem setnik. W okolicach Cezarei Filipowiej Piotr wyznaje: „TY JESTEŚ MESJASZ, SYN BOGA ŻYWEGO” (Mt 16,16). Syna Bożego rozpoznają w Chrystusie także złe duchy! Ten ostatni przypadek zainteresował niegdyś św. Augustyna. Biskup Hippony w jednej ze swych mów dziwi się: „Ta sama odpowiedź u demonów i u Piotra, ta sama odpowiedź u złych duchów i u Apostoła. A jednak demonom odpowiedziano: «Zamilczcie!», podczas gdy Piotrowi: «Błogosławiony jesteś!». To, co stanowiło element odróżniający, niech będzie nim dziś dla nas. Co popychało demony do wykrzykiwania tego, co wykrzykiwały? Strach. Co popychało Piotra? Miłość. «Sami zatem wybierajcie!»” („Sermo”, 234, 3). Właśnie. Wybierajmy sami: strach czy miłość...

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 22.): Wierny pies

2024-05-21 20:50

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Która modlitwa zmiękcza nawet najtrudniejsze charaktery? Czy istnieją zmarnowane adoracje? Po co w ogóle patrzeć na Jezusa? I co to wszystko ma wspólnego z narkozą? Zapraszamy na dwudziesty drugi odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o adoracji, której uczy Maryja.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Gala Premio San Giovanni Paolo II, takiej Afryki chciał Papież z Polski

2024-05-23 08:14

[ TEMATY ]

nagroda

Vatican News

Uhonorowanie Centrum Pokoju i Sprawiedliwości w Kampali nagrodą Premio San Giovanni Paolo II to na pewno wyraz uznania dla wszystkiego, co ten ośrodek robi dla uchodźców, dzieci ulicy i zapobiegania nowym formom niewolnictwa. Zarazem pokazuje też, jak wielki był wpływ Jana Pawła II na Kościół w Afryce – mówił kard. Kurt Koch na uroczystości wręczenia nowej nagrody, ustanowionej przez Watykańską Fundację Jana Pawła II.

Szwajcarski kardynał stoi na czele kapituły, która po raz pierwszy przyznała tę nagrodę. Uzasadniając wybór, wspomniał m.in. o ratowaniu ugandyjskich dzieci, które mafia wykupuje od ubogich rodzin.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję