Julka Bernad pochodzi z Siemianówki k. Lwowa. Jej babcia nie zdążyła repatriować się po wojnie do nowej Polski - właśnie w tym czasie leczyła zniszczonego wojną brata. W latach 50. ubiegłego wieku Sowieci nie pozwolili jej już na powrót do ojczyzny. Siemianówkę zamieszkują głównie Polacy. Mówi się o niej „polska wieś”. Jest tu katolicki kościół. Obchodzi się wszystkie polskie święta. W domu Julki mówi się tylko w języku polskim. Język ukraiński, mimo że chodziła do ukraińskiej szkoły podstawowej i gimnazjum, zawsze był na drugim miejscu. Od dzieciństwa marzyła o Polsce. I wymarzyła… Pewnego dnia polski ksiądz w polskim kościele powiedział o naborze do szkoły w Polsce. - To była chyba największa radość, jaka mnie spotkała od urodzenia - mówi 16-letnia dziś Julka, uczennica warszawskiego Liceum Ogólnokształcącego Niepublicznego Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie - jak brzmi pełna nazwa szkoły prowadzonej pod auspicjami Oddziału Warszawskiego Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców.
Najcichsze marzenie Julki
Reklama
Julka uczy się w drugiej klasie liceum i dzięki wysokiej średniej jest stypendystką Premiera RP. Kiedy dowiedziała się o naborze do katolickiego liceum w Warszawie, od razu zgłosiła się do księdza. Rodzice trochę bali się wysyłać ją do Polski. Uważali, że powinna pojechać dopiero na studia. - Ale w kraju przyjęto mnie doskonale. Wcześniej byłam w Polsce jako dziecko, na krótkich wakacjach. Od razu Polska mi się spodobała. Mamy też tutaj rodzinę - opowiada stypendystka. - Kiedy jednak 2 lata temu jechałam do Polski, myślałam, że będzie mi trudno się zaadaptować. Ale spotkałam się z niezwykle serdeczną opieką nauczycieli, którzy wiedząc, że jesteśmy pozbawieni rodzin, stwarzają nam rodzinną atmosferę. Bo gdy się ma 15 czy nawet 16 lat, to trudno żyć bez rodziców. Tutaj uczymy się także wielu życiowych wartości. Wychowawcy poruszają z nami bardzo dorosłe problemy. To pomaga. Trochę zastępuje nam to rodziców. Także i to, że traktują nas poważnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Julka po maturze zamierza studiować w Szkole Głównej Handlowej. Wie, że bardzo trudno dostać się na SGH, więc wolny czas poświęca na naukę i swoją pasję - muzykę. Gra na gitarze i bandurze. W przyszłości zamierza na stałe osiąść w swoim kraju, za jaki uważa Polskę. A jej najcichszym marzeniem jest teraz sprowadzenie rodziców i braciszka do ojczyny.
Również rodzice Marysi Achrem chcieliby przenieść się do Polski - kiedy już będą na emeryturze. Obawiają się jednak, czy potrafiliby się zaaklimatyzować. W żaden sposób nie stawiali przeszkód swojej córce w wyjeździe do polskiej szkoły. W domu Marysi, która w paszporcie ma napisane „Polka”, mówi się już tylko po białorusku. Rodzina mieszka w białoruskim Iwieńcu. Język polski króluje w domu wtedy, kiedy ktoś przyjedzie z Polski. Rodzice Marysi nie rozumieją już wielu słów języka swoich rodziców. Jej samej polskiego uczyła babcia. Rozmawiała z nią tylko po polsku. Kiedy więc Marysia poszła do miejscowej podstawówki, miała kłopoty z białoruskim. Dziś jest w drugiej klasie liceum i zbiera bardzo dobre oceny. Pragnie dostać się na medycynę. I podobnie jak Julka zamierza pozostać w swoim kraju i właśnie tu założyć rodzinę.
Przygoda, której trzeba się nauczyć
Reklama
Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki powstało w Warszawie w 1908 r. pod auspicjami Związku Katolickiego. Założone dla męskiej młodzieży ziemiańskiej, ze szkoły elitarnej w czasach II RP przekształciło się w szkołę egalitarną. Oprócz młodzieży z arystokratycznych rodów zaczęła uczyć się tam również utalentowana młodzież stypendiowana przez arystokrację. W takiej postaci szkoła przetrwała do czasu wojny. Do imienia św. Stanisława Kostki liceum powróciło jednak dopiero dzięki byłym uczniom na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wówczas to absolwenci gimnazjum przekazali szkole prawo do jej historii i sztandaru. Od 1992 r. przyjęła ona nazwę: Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące św. Stanisława Kostki w Warszawie. A od 2003 r. - Liceum Ogólnokształcące Niepubliczne Kolegium św. Stanisława Kostki. Dziś na blisko 100 uczniów 80 proc. pochodzi z: Armenii, Białorusi, Gruzji, Kazachstanu, Kirgizji, Litwy, Mołdawii, Ukrainy, Rosji.
Wielu młodych przyjeżdża do warszawskiej szkoły z rodzin bardzo świadomych swojej polskości, polskich tradycji. Z rodzin, w których przez pół wieku, a nawet dłużej, kultywowano polski język i kulturę w warunkach skrajnego sowieckiego terroru. W Kolegium uczy się również młodzież, która pochodzi z mieszanych rodzin, i dla tych młodych czas spędzony w liceum to zarazem odkrywanie Polski. Muszą się jej nauczyć. Wiedzą, że mają polskich dziadków czy pradziadków, ale ich więzy z Polską nie są silne, bo dziadkowie wcześnie zmarli i nie zdążyli ich wprowadzić w historię Polski. Polska jest więc dla nich przygodą, której muszą się uczyć, łącznie z solidną nauką języka polskiego. - Zdarzają się uczniowie, np. z Armenii czy Gruzji, którzy poza nieznajomością języka polskiego mają jeszcze dodatkową trudność - mówi dyrektor liceum Ewa Petrykiewicz. - Oni przyjeżdżają nie tylko do Polski, oni przyjeżdżają także do Europy. I dla nich jest to równoczesne odkrywanie Polski i Europy. Mają zarazem własną silną, starą kulturę, z której się wywodzą - ormiańską czy gruzińską. U nas szukają więc czegoś, co im się bardzo podoba i z czym mogą, chcą się identyfikować. A my uczymy ich szacunku i miłości zarówno do tej ojczyzny, z której przyszli, jak i do tej, do której przyszli. Do jej dziedzictwa, historii.
Oni są nasi
Reklama
Liceum utrzymywane jest z dotacji Ministerstwa Edukacji. Ale, jak podkreśla dyrektor Ewa Petrykiewicz, dotacja nie wystarcza w pełni na pokrycie skromnych, w porównaniu ze szkołami publicznymi, wynagrodzeń dla nauczycieli. Szczęśliwie, Boża Opatrzność sprawia, że wspomagają ją od lat prywatni sponsorzy. Przedsiębiorcy czy też indywidualni donatorzy, począwszy od właściciela piekarni, a skończywszy na właścicielu firmy drobiarskiej, która dostarcza 2 razy w tygodniu świeże wędliny. Szkoła jeszcze przez kilka miesięcy będzie miała swoją siedzibę na warszawskim Wilanowie, przy parafii św. Anny, gdzie mieści się od 10 lat, lecz od wakacji liceum wraz z internatem musi się przenieść do nowego lokum. Już wiadomo, że będzie to wynajęty od sióstr zakonnych budynek po byłym domu dziecka. Zanim jednak uczniowie będą mogli wejść do internatu i klas, obiekt musi zostać poddany generalnemu remontowi. Na pierwszy etap remontu potrzeba kilkaset tysięcy złotych, pieniędzy potrzeba także na wyposażenie placówki w meble szkolne itp. Dyrekcja szuka więc, gdzie może, sponsorów. Nawet pojedynczych osób, które chciałyby stypendiować poszczególnych uczniów. Bo choć polski rząd płaci za naukę każdego licealisty, to jednak nie za jego wyżywienie. Owszem, ostatnio Fundacja „Dla Polonii”, utworzona, by ratować i wspomagać liceum, otrzymała z MSZ dofinansowanie na jedzenie, ale tylko część wnioskowanej sumy - starczy to zaledwie do końca czerwca.
Dla naszej polskiej tożsamości ważne jest, aby nie zapominać, że Polacy są nie tylko na Zachodzie, dokąd wyjechali z różnych powodów, ale również na Wschodzie, są tam z dziada pradziada albo zostali tam nie z własnej woli. Naszym fundamentalnym obowiązkiem jest troszczyć się o rodaków. Oni są nasi. Mają prawo do polskiego dziedzictwa. Do odkrycia swoich korzeni, do poznania dzisiejszej Polski i pokochania jej. To jest nasz moralny obowiązek. Jan Paweł II wielokrotnie mówił o Polakach pozostałych na Kresach: nasze dziedzictwo, nasze korzenie. Tam też jest historia Rzeczypospolitej. Prosił, żeby nie zapominać o naszych rodakach na Wschodzie. Uważał, że pomoc dla nich powinna być testamentem do wypełnienia przez nas. Bo jest to młodzież, która chce się wiązać z Polską, tu się kształcić, pracować dla tego kraju. Tu ci młodzi ludzie chcą zakładać rodziny. Kochają ojczyznę, z której wywodzą się ich przodkowie. Oni są nie tylko niezwykle patriotyczni, ale i religijni, bo ich dziadkowie czy pradziadkowie dawali świadectwo patriotyzmu i wiary. Podtrzymywali swą wiarę w czasie szalejącego w ZSRR komunizmu, a w latach 90. ubiegłego wieku kobiety dawały jej świadectwo, odbudowując polskie kościoły. Byłoby niewdzięcznością nie pamiętać o tym.
W ubiegłorocznym rankingu szkół średnich liceum polonijne uplasowało się na 25. miejscu, na 100 warszawskich szkół średnich. Oprócz wysokiego poziomu nauczania, jaki zapewnia grono 24 wybitnych pedagogów, w szkole nauczyciele prowadzą kilka ciekawych kół zainteresowań: dziennikarskie, literackie, muzyczne, matematyczne, fizyczne, fotograficzne czy malarskie. Wszyscy uczniowie tego liceum, jako jedynego w Polsce, dostali się na studia. A wyszło już z niego siedem roczników.
Czytelnicy „Niedzieli”, który chcieliby wesprzeć Liceum Ogólnokształcące Niepubliczne Kolegium św. Stanisława Kostki, dokonując wpłat na remont budynku bądź na akcję „Mecenatu Szkolnego”, mogą wpłacić pieniądze na konto Fundacji „Dla Polonii” z dopiskiem: „Cegiełka na remont” bądź „Mecenat szkolny”. Dziękujemy za każdą darowiznę. Fundacja „Dla Polonii”, ul. Wspólna Droga 29 lok. 2, 04-345 Warszawa, nr konta: 86 1240 6175 1111 0010 4598 7860.